piątek, 14 listopada 2014

chapter 8


włącz >>> XXX 

* * * 

Następnego dnia obudziłam się około ósmej rano, gdyż nie mogłam spać. Z Niallem niby było wszystko okej i można było powiedzieć, że nie miałam powodów do zmartwień, ale jednak całą noc ciekawiło mnie czy to co powiedział mi blondyn było prawdą. Nie mogłam uwierzyć w to, że Harry chciał mnie wykorzystać. Chciałam się do niego nie odzywać i zostawić go w spokoju, żeby się nie narażać, ale nie mogłam. Nie umiałam być na niego zła nie znając jego zdania na ten temat. Zadzwoniłam do Megan i opowiedziałam jej całą sytuację z ostatnich kilku dni. Nie chciałam jej zawracać mną głowy, ale była moją jedyną nadzieją.

-Nie chodzi o to, że nie wierzę Niallowi - powiedziałam - ale...
-...w takim przypadku na twoim miejscu spotkałabym się z Harrym i wyjaśniła sobie to - przerwała mi. 
-Myślałam nad tym, ale sądzisz, że się przyzna? - spytałam łapiąc się za głowę. Chciałam, żeby to była nieprawda, ale w jakim celu Horan miałby mi kłamać? 
-No tak, bo lepiej głowić się nad tym całe wakacje - powiedziała ironicznie, a ja uświadomiłam sobie, że ma rację. 
Zgodziłam się na jej słowa i odważnie odłożyłam komórkę na bok wzdychając głośno. Nie miałam dzisiaj większych planów, gdyż była niedziela, więc to był idealny dzień na rozwiązanie różnego rodzaju spraw. Ubrałam się i ogarnęłam, po czym zeszłam do kuchni na śniadanie. Przygotowałam sobie tosty z serem i boczkiem, oraz świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy. Było około dziesiątej. Zabrałam ze sobą torebkę z niezbędnymi rzeczami i ruszyłam w stronę wyjścia. 

*****

Niepewnie zapukałam do drzwi. Po chwili przede mną pojawił się brunet w samych szortach. Rozczochrane loki opadały mu na czoło podczas gdy przejeżdżał swoją dużą dłonią po zmęczonej twarzy. Szeroki uśmiech wkradł się na jego twarz, gdy ujrzał mnie jeszcze zaspanymi oczami. Uśmiechnęłam się nieśmiało, gdy jego wzrok przemierzył mnie od stóp do głów, by na końcu zatrzymać się na moich oczach. 
-oh, obudziłam cię.. - powiedziałam smutno.
-przestań, to nic. Wejdź - odsunął się, bym miała jak przejść. Przeszłam korytarz będąc kilka kroków przed nim i zatrzymałam się na skrzyżowaniu między kuchnią a salonem. Odwróciłam lekko głowę, aby dostrzec gest Harry'ego. Skręciłam w prawo do kuchni i usiadłam na jednym z krzesełek. 
-Chcesz coś do picia? - spytał podnosząc dzbanek z herbatą wyżej, abym mogła go zauważyć. Pokiwałam przecząco głową. 
-Harry musimy porozmawiać - nerwowo oplatałam pasek od torebki między swoimi palcami. 
-Poczekaj chwilkę - posłał mi uśmiech i wyszedł z pomieszczenia. Siedziałam w kuchni układając zdania na nowo, aby brzmiały jakoś sensownie i aby były dosyć zrozumiałe. Zanim się obejrzałam chłopak już siedział na przeciwko mnie wpatrując się w moją osobę podpierając się łokciami. Otworzyłam lekko usta, aby cokolwiek z siebie wydusić, ale zesztywniałam. Nie mogłam nic powiedzieć. Do moich oczu cisnęły się łzy, z którymi przez chwilę się zmagałam, ale w końcu wybuchnęłam gorzkim płaczem. Harry patrzał na mnie przestraszony, ale zarazem mogłam wyczytać troskę w jego oczach. 
-hej, o co chodzi? - spytał jąkając się. Nie wiedział czy w ogóle będę w stanie mu odpowiedzieć. Ja sama tego nie wiedziałam. Zakryłam twarz dłońmi. 
-Niall powiedział mi... - zaczęłam, ale ponownie kilka łez, jedna po drugiej, spłynęły po moich czerwonych policzkach. Czułam wstyd. Harry wstał ze swojego miejsca i usiadł na krześle obok cały czas trzymając moją drżącą dłoń. Po chwili trochę się uspokoiłam, byłam w stanie normalnie rozmawiać. 
-Niall wczoraj u mnie był. Rozmawialiśmy o Tobie. - poczułam jak delikatnie ścisnął moją rękę. Patrzałam się bezsensownie w obiekt przede mną, kiedy brunet nie spuszczał ze mnie zainteresowanego wzroku - Powiedział mi, że chcesz mnie wykorzystać, że teraz ja jestem twoim celem. To prawda - spojrzałam na niego smutnym wzrokiem. Momentalnie jego szczęka ścisnęła się. Podskoczyłam usłyszawszy huk, który powstał poprzez silne uderzenie pięścią w blat stołu. Wzięłam głęboki oddech, gdy Harry gwałtownie wstał i zaczął chodzić od jednej ściany, do drugiej przeczesując swoje włosy. Wstałam. Chciałam stamtąd wyjść. Bałam się go po tym co usłyszałam od Nialla. Szybkim krokiem przeszłam przez farmugę drzwi kuchennych, gdy poczułam silny ucisk na moim nadgarstku. Odwróciłam się. Moja klatka piersiowa nierówno unosiła się i opadała. 
-zostań - powiedział poważnym, przeraźliwym głosem z każdą sekundą zaciaśniając uścisk - proszę - dodał rozluźniając palce na mojej ręce. Bałam się, nie znałam go dobrze, nie wiedziałam jaki może być na prawdę. Usiadłam na swoim poprzednim miejscu, a Harry dalej droczył się z myślami chodząc w kółko po tym samym szlaku. Przestraszyłam się na jego głośno wypowiedziane słowa. 
-to co powiedział Ci o mnie Niall - zaczął - tyczy się jego - skończył ciszej. Usiadł na krześle i ponownie objął moją drobną dłoń w swoją dużą. Na samym początku nie zrozumiałam o czym on mówił, ale gdy jego słowa błąkały się w moim umyśle, kiedy przetwarzałam je na nowo i na nowo, aby lepiej je zrozumieć dotarło do mnie. Źrenice powiększyły mi się, kiedy chwycił moją brodę, abym na niego spojrzała. 
-Przyjadę jutro po ciebie o 14 - wyszeptał - chcę cię lepiej poznać. Chcę ci pokazać, że nie jestem taki jak o mnie myślisz. 
-Nie możesz - pokiwałam przecząco głową, co najwyraźniej go zdziwiło - będę w pracy. 
-To o której mam po ciebie być? - nie miałam ochoty jutro się z nikim spotykać, gdyż pracowałam na drugiej zmianie, ale najwidoczniej bardzo mu na tym zależało, a głupio byłoby mu odmówić. 
-kończę o 18 - uśmiechnęłam się lekko. 

***** 

Umyłam ostatnie talerze i szklanki, po czym poszłam tajniakiem do łazienki. Była 18:40, a moja pracodawczyni zawsze powtarza, że powinniśmy odchodzić od stanowiska punkt 19. Całe szczęście pojechała na spotkanie służbowe, więc mogłam się wcześniej wymknąć. Nie wiedziałam dokąd Harry chciał mnie zabrać, więc wybrałam dosyć uniwersalny zestaw. Zwinnie przeciągnęłam bluzkę przez głowę ściągając ją z siebie, a następnie wyjęłam ubrania z torby i założyłam je na siebie szybkim tempem. Poprawiłam jeszcze fryzurę, delikatnie musnęłam rzęsy czarnym tuszem i wyszłam z pomieszczenia. Przez ladę ujrzałam burzę loków. Chłopak bezczynnie siedział przy jednym stoliku i czekał na mnie. Cały czas czułam na sobie czyiś wzrok, mimo, że Harry patrzał się w ruchome obiekty za oknem. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam w stronę Harry'ego, który pokazał szereg białych, prostych zębów gdy mnie zobaczył. Wstał od stołu i już miał wziąć moje rzeczy... 
-wybierasz się gdzieś? - cholera, wróciła. Byłam zakłopotana, a Harry nie wiedział jak się zachować, aby mnie nie wkopać. Oboje zerkaliśmy na siebie, kiedy Erica stała między mną, a przyjacielem. 
-ja...ja tylko - jąkałam się nie wiedząc co odpowiedzieć. 
-rozumiem, że twoje stanowisko jest już zajęte? - podniosła jedną brew i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. 
-tak, Pani Erico! - donośny głos dotarł do nas prosto z mojego miejsca "pracy". Zdziwiona spojrzałam w stronę wychodzącego do nas Lucasa - zastąpiłem Holly zaraz po tym, gdy skończyłem moją pracę. 
Chłopak mrugnął do mnie. Dziwne, że chce jeszcze do mnie odzywać po ostatnim spotkaniu. Uśmiechnęłam się do niego i bezdźwięcznie poruszałam ustami wypowiadając "dziękuję". Kobieta odeszła zerkając na mnie dziwnym wzrokiem, a gdy odeszła wyszliśmy z restauracji. To było bardzo dziwne. Nie wiem w jakim celu i dlaczego Lucas to zrobił, przecież ja go tak zignorowałam po tym jak chciał się ze mną umówić.. 
-o czym myślisz? - Harry patrzał cały czas przed siebie, ale mimo to widział, że coś jest ze mną nie tak. Potrząsnęłam głową, by ocknąć się i posłałam uśmiech stronę chłopaka. 

Zatrzymaliśmy się przed klubem, do którego mieliśmy zamiar iść. Nie jadłam nic od śniadania, ale mimo tego nie byłam głodna. Może to przez wyrzuty sumienia, sama nie byłam w stanie określić moich uczuć. Weszliśmy do środka zaraz po tym, gdy Harry podał swoje nazwisko i wślizgnęliśmy się między stolikami i tańczącymi ludźmi na koniec sali. Atmosfera była napięta, a otaczające nas powietrze z każdą sekundą gęstniało, a oddech przyspieszał, gdy tylko wzrok bruneta sięgał do moich oczu. Ręce drżały na samą myśl, że może mi się coś stać. Nie do końca ufałam Harry'emu, bo znałam go zbyt krótko, ale też dlatego tutaj jesteśmy. Podeszła do nas przesympatyczna, młoda dziewczyna i przesłodzonym głosem prosiła o zamówienie. To był klub połączony z restauracją. Dziwne, ale interesujące.
-co chcesz zamówić? 
-nie jestem głodna - jak wspominałam, nie miałam ochoty niczego jeść. 

-zamów coś, albo zrobię to za ciebie - wysyczał przez zęby, a ja nic nie odpowiedziałam. Podczas gdy chłopak składał zamówienia, ja zmagałam się z nieuporządkowanymi myślami. Nie wiedziałam jak to wszystko ze sobą zgrać, nic już nie rozumiałam, nie wiedziałam komu wierzyć. Sięgnęłam do lewej kieszeni moich spodni, gdy poczułam lekkie wibracje mojego telefonu. Zakryłam się kartą dań, odblokowałam ekran i bezdźwięcznie przeczytałam wiadomość.
Niall: "ostrzegałem, pamiętaj"

Wzięłam głęboki oddech i schowałam telefon na jego poprzednie miejsce, podczas gdy moje serce przybierało tempa. Byłam w kompletnym szoku. Skąd Niall wiedział, że tutaj jestem? Albo był w tym klubie, albo ktoś nas śledził.. Położyłam złożone już menu na stole i odsunęłam delikatnie krzesło. 
-Za chwilę wracam - poinformowałam z uśmiechem odchodząc od Harry'ego. Wędrowałam po klubie w poszukiwaniu toalety, a gdy ją znalazłam oparłam ręce o kant umywalki i przez kosmyki włosów, które opadały mi na czoło, spojrzałam na siebie w lustrze. Przetarłam namoczonymi rękoma moją rozgrzaną twarz i odetchnęłam głośno i głęboko. To była dla mnie bardzo trudna sytuacja. Nie miałam podstaw by nie wierzyć chłopakom, ale któryś z nich musiał kłamać, a na moje był to Harry, lecz nie mogłam go o to osądzić, bo nie miałam stuprocentowej pewności. 
Masakra. Powiedziałam pod nosem sama do siebie i wyszłam z pomieszczenia kierując się w stronę chłopaka. Usiadłam na swoim miejscu i powoli jadłam moje danie, które kelnerka właśnie podała mi pod nos. Rozmawialiśmy między kęsami. 
-ślicznie dziś wyglądasz - uśmiechnął się zawadzko - następnym razem włóż sukienkę. 
Harry mrugnął do mnie lewym okiem, a kiedy skończyliśmy jeść nasze potrawy, poprosił mnie do tańca. Poruszałam się zwinnie w rytm muzyki i kołysałam biodrami w rytmie basów zawijając ręce wokół karku chłopaka. Bawiliśmy się świetnie, gdy nagle ktoś na mnie wpadł. Poczułam silne popchnięcie. 
Upadłam uderzając głową o zimne, twarde kafelki. 

* * *

mam nadzieję, że rozdział się podobał :) szczerze wcześniejsze rozdziały miały się nieco inaczej potoczyć, ale trochę się zapomniałam hihi 
no, ale jakoś wybrnęłam i jest tak jak chciałam (całe szczęście)! 
proszę o podzielenie się ze mną waszą opinią, bo będę musiała stawiać ultimatum typu: 
10 komentarzy - next 
a nie chcę tego robić ;)

ZACHĘCAM DO ZADAWANIA PYTAŃ NA MOIM >>ASK'U<< 
możecie tam zadawać pytania DO BOHATERÓW jak i do mnie - autorki :) 


xx


>>>LICZĘ NA SZCZERZE KOMENTARZE<<<


xx

poniedziałek, 10 listopada 2014

chapter 7

włącz >>> XXX

* * *

Jechaliśmy jeszcze kilkanaście minut, aż w końcu zatrzymaliśmy się przed domem, z którego biły kolorowe światła, a muzyka rozlegała się na kilometr. Wyszliśmy z samochodu w tym samym czasie, ale ja nie szłam dalej. Harry zatrzymał się w połowie drogi i odwrócił się w moją stronę oblizując swoje usta. Zaśmiał się, czemu kompletnie się nie dziwię, gdyż zapewne moja mina przypominała małego, zbitego pieska. Bałam się tam wejść. Nigdy nie byłam na tak wielkiej imprezie, nie ukrywałam tego. Chłopak wyciągnął w moją stronę rękę, a ja podbiegłam do niego. Nie zrobiliśmy trzech kroków, gdy poczułam na dłoni jego ciepły dotyk. Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się.
-jest dobrze? - spytał, a ja przytaknęłam unosząc lekko kąciki ust. Nie wiem dlaczego to zrobił, ale szczerze czułam się trochę bezpieczniej. Obeszliśmy cały dom, po czym znaleźliśmy się na ogromnym podwórku z basenem, barem, wielkimi kolumnami i całą masą młodych ludzi, którzy najwyraźniej bawili się nie najgorzej. Podchodziliśmy po kolei do prawie każdej osoby, która była tam obecna i rozmawialiśmy z nią zaledwie kilka minut. Na pozór te osoby wydawały się być chamskie i niemiłe, ale z niektórymi naprawdę fajnie się rozmawiało. Jako ostatnich poznałam Liama i Sophię, którzy byli sympatyczni i zabawni. Zanim się obejrzeliśmy była godzina 21. Gdy z kolumn wypłynęły dźwięki cichej, powolnej muzyki, do której dośpiewywał cudowny, męski głos do Soph podszedł jakiś chłopak i wyrwał ją do tańca. Zostaliśmy w trójkę rozmawiając o mało ważnych sprawach.
-zatańczysz? - nagle usłyszałam z ust Liama i uśmiechnęłam się.
-jasne - zgodziłam się podekscytowana i odeszliśmy od Harry'ego praktycznie nie zwracając na niego uwagi. Zaplątałam dłonie wokół szyi chłopaka, a on złapał mnie za biodra opierając przez sekundę swoje czoło o moje. Zaśmiałam się, co wywołało u niego uśmiech.
-a więc jesteś ze Stylesem? - spytał, a ja zmrużyłam oczy.
-nie - znowu się zaśmiałam, a on zmarszczył brwi po czym wzruszył ramionami i dalej żadne z nas się nie odzywało. Po skończonym tańcu Payne ucałował mnie w rękę i zaprowadził do Harry'ego, który stał z małą paczką ludzi. Podeszliśmy do nich bliżej, a ja oniemiałam z wrażenia.
-to jest Louis, Zayn i...
-Niall - przerwałam Harry'emu, co zaskoczyło wszystkich, a szczególnie blondyna, który zaczął się nerwowo jąkać. Parsknęłam ironicznie i kiwając głową odwróciłam się od nich. Szłam w stronę samochodu. Nikt nie raczył za mną pobiec. Nikt, oprócz loczka. Wyjęłam telefon z kieszeni następnie wybierając numer taksówki, ale przecież nie wiedziałam jaka to jest ulica. Byłam skazana na chłopaka.
-odwieziesz mnie do domu? - powiedziałam podciągając nosem. Zrobiłam smutną minę, ale jego to raczej rozśmieszyło.
-ojeju - uśmiechnął się i przytulił mnie mocno, a ja zaczęłam cicho szlochać. Moja pierwsza tak wielka impreza i skończyła się źle. Po prostu super. To chyba świadczy o tym, że nie nadaję się na takie zabawy.. Wsiedliśmy do samochodu i zapięliśmy pasy.
-powiesz mi co się stało? - spytał zanim odpalił silnik.
-nie chce mi się o tym rozmawiać - odmówiłam - przepraszam.
-ja też ci coś powiem - uśmiechnął się cały czas patrząc na drogę - ale ty zacznij - zmarszczyłam brwi i wzięłam głęboki oddech obracając oczami.
-znam Nialla - zaczęłam, ale on mi przerwał
-wiem to. Jak do ciebie przyszedłem to był tam, ale szybko zniknął
-no tak - kontynuowałam - i dzisiaj się go pytałam czy cię zna, ale on zaprzeczył
-i o to jesteś zła?! - Harry wybuchł śmiechem. Obraziłam się i postanowiłam nie odzywać się do niego przez całą drogę, a on cały czas się ze mnie nabijał. Zatrzymaliśmy się przed moim domem. Wyszłam oburzona nie zwracając uwagi na wołającego mnie chłopaka i trzasnęłam za sobą drzwiami. On mnie nie rozumiał, nie wiedział o co chodzi. Nie miał pojęcia jak bardzo nienawidzę kłamstwa, a szczególnie mało potrzebnego. Miałam swoje powody, żeby aż tak się obrażać. Pragnęłam pojechać tam z powrotem i wygarnąć Horanowi wszystko co w danym momencie sobie o nim pomyślę. Nie zdejmując butów poszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko chowając głowę pod poduszkę, w którą po chwili zaczęłam krzyczeć i uderzać pięściami. Nagle w moim pokoju znalazła się mama. Ułożyłam swoje ciało w pozycję siedzącą, a mama usiadła obok mnie. Opowiedziałam jej całą sytuację, a ona pogłaskała mnie po głowię mówiąc:
-wszystko będzie dobrze, tak to jest z chłopakami. Myślisz, że jesteś jedyna, która ma takie problemy? - uśmiechnęła się.
-może i masz rację, ale - westchnęłam - ale ja czasami myślę, że to ja powoduję te wszystkie sprzeczki i tak dalej.
-to tak nie myśl - mama podniosła mój podbródek, tak, że na nią patrzałam - chodź za chwilę na dół, przygotujemy kolację.
Kiedy mama wyszła z mojego pokoju zadecydowałam, że się przebiorę. Sięgnęłam do szafy i wyciągnęłam z niej luźne, szare spodnie oraz zwyczajną, białą bluzkę na ramiączkach. Rozczesałam włosy, a następnie związałam je w koka. Wyszłam z pokoju udając się do kuchni, gdzie pomogłam zrobić mamie kanapki z rzodkiewką, gorgonzolą i boczkiem, a na deser gofry na mleku kokosowym z dodatkami owoców i cukru pudru. Cała nasza czwórka zajadała się kolacją oglądając przy tym teleturniej, który właśnie leciał w telewizji. Miła atmosfera i naśmiewanie się z Thomasa, podczas gdy on poszedł do toalety, pozwoliły mi zapomnieć o dzisiejszej wpadce blondyna.

*perspektywa Nialla*
Stałem z chłopakami i rozmawiałem o naszych nowych planach założenia zespołu. 
-byłoby świetnie, przecież mieliśmy już okazję zagrać razem kilka razy i jeszcze nie słyszałem, żeby komuś się nie spodobało - powiedział Zayn, a my wszyscy potwierdziliśmy jego słowa. Stałem na przeciwko Harry'ego, który szczęśliwym wzrokiem patrzał na kogoś za mną. Gdy ta osoba bądź osoby zbliżyły się do nas zaczął przedstawiać wszystkich po kolei. Nie widziałem kto to był, gdyż stałem tyłem i popijałem swój napój. 
-Niall - usłyszawszy dobrze znany mi głos odwróciłem i ujrzałem Holly. Serce zaczęło mi bić jak głupie. Nie wiedziałem jak się zachować. Dziewczyna uciekła. Ruszyłem, by za nią pójść, chciałem jej to wszystko wytłumaczyć, przecież coś bym wymyślił, ale Liam mnie zatrzymał. Zacisnąłem szczękę i spojrzałem na chłopaka, a on spojrzał na mnie spokojnym wzrokiem, z którego mogłem wyczytać, że mam dać jej spokój. Po chwili Harry wyrwał się z naszego grona i ruszył w stronę Holls. Gdybym wcześniej wiedział, że to zrobi nie zwlekałbym i pobiegł do niej pierwszy. 
-znacie się? - spytał mnie Louis, a ja spanikowałem. 
-yyy, może z widzenia - odpowiedziałem i przełknąłem nerwowo ślinę. Chłopacy wzruszyli ramionami i kontynuowali swoje dyskusje. 
Do końca imprezy przetańczyłem może z trzema, może z czterema dziewczynami, ale nie bawiłem się zbyt dobrze. Cały czas myślałem o tym, czy Holly jeszcze w ogóle będzie chciała ze mną rozmawiać. Ona była wyjątkowa. Każda dziewczyna, którą bliżej poznałem od razu mnie zauroczyła w sposób, że ją pragnąłem. Ona taka nie jest. Jest zbyt ważna, żebym chciał się z nią związać. Znamy się zaledwie miesiąc, ale myślę, że to wystarczająco długo, żeby się do niej przywiązać. Na myśl, że za kilka tygodni już nigdy jej nie zobaczę miałem ochotę zamknąć ją u siebie w domu i nikomu nie oddawać. Była moją jedyną przyjaciółką i miałem zamiar się tego trzymać, a przynajmniej tak mi się wydawało.. 
Pod koniec imprezy zadzwoniłem po taksówkę, która była po mnie po kilkunastu minutach, więc zdążyłem jeszcze trochę się zabawić. Wsiadłem do czarnego pojazdu i podałem adres, do którego miałem zamiar w tej chwili jechać. Po przedłużającej się jeździe dałem kierowcy pieniądze i wręcz wyskoczyłem z samochodu. Znalazłem się przed upragnionym miejscem. Stanowczym krokiem podążyłem ku drzwiom i zapukałem do nich. Otworzył mi Thomas. Spojrzałem na niego ze zmrużonymi oczami. 
-jest Holly? - spytałem wycierając usta kciukiem. 
-jest - odpowiedział i dalej stał na swoim miejscu. Chyba chciał załatwić to inaczej. 
-możesz ją zawołać? 
-mogę - znowu nie raczył się ruszyć. Chłopak co raz bardziej mnie denerwował. Odepchnąłem go i wdarłem się do domu, ale on zatrzymał mnie mocno łapiąc moją rękę. 
-trochę cierpliwości by Ci nie zaszkodziło - uśmiechnął się, poklepał mnie po barku i puścił, po czym poszedł do salonu. Nie minęło pół minuty, a przede mną znalazła się dziewczyna. Zrobiłem dwa kroki, żeby stać bliżej niej. Chciałem jej coś powiedzieć, żeby się nie denerwowała. Chciałem znowu spędzać z nią czas i nie przejmować się nikim innym. Staliśmy w ciszy. Ona ze skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej, ja z dłońmi schowanymi w tylne kieszenie spodni. Jąkałem się. Chciałem coś z siebie wydusić, ale nie wiedziałem jak to poukładać. 
-możemy porozmawiać? - wydukałem. Holly poszła na górę, a ja wykonałem tą samą czynność. 
Siedzieliśmy w jej pokoju. Czułem się jak przy naszym pierwszym spotkaniu. Jeszcze wtedy nie myślałem, że ta przyjaźń tak rozkwitnie. 
-posłuchaj mnie - zacząłem - nie wiem co sobie o mnie myślisz, nie mam pojęcia jak to wszystko sobie wyobraziłaś i tak dalej, ale wiedz, że miałem powód by cię okłamać. 
-jaki? - spytała, a w jej głosie można było wyczuć spokój i opanowanie. Była zaskakująca. 
-ty go nie znasz, nie wiesz jaki on jest - wmawiałem jej, a ona patrzała na mnie zdziwiona - gdybym mógł nie znał bym Harry'ego. Nie wiesz co on robi z dziewczynami, okej? Nie chciałem, żebyś miała mnie za takiego, jaki on jest. Przepraszam, Holly - złapałem ją za dłonie i w magiczny sposób wywołałem łzy w moich oczach. Chyba mi uwierzyła. 

*perspektywa Holly*
Siedziałam na łóżku, a Niall kucał przede mną trzymając mnie za dłoń. Mówił bardzo przekonująco, a ja nie miałam podstaw, żeby mu nie wierzyć. W końcu Horana znałam dłużej i lepiej niż Harry'ego. Wzięłam głęboki oddech i przytuliłam chłopaka. Może faktycznie miał rację, w końcu Hazza był trochę tajemniczy. Nie mówię, Niall też nie zwierzał mi się z wszystkiego, ale jednak był moim przyjacielem. 

* * * 

dla jasności: Niall nie zakochał się w Holly, oni są przyjaciółmi i są dla siebie bardzo ważni. 
>>>liczę na szczere komentarze<<< 
kocham was i dziękuję, że ktoś to czyta haha :) 
zapraszam na mojego ASKA gdzie możecie zadawać pytania bohaterom, jak i mi - autorce opowiadania. 
x

sobota, 8 listopada 2014

chapter 6

włącz >>> XXX
piosenka może nie jest idealna do tego rozdziału, ale bardzo chciałam ją dodać x 

* * * 

Jak zasnęłam tak się obudziłam, tylko, że z jeszcze większym grymasem i smutkiem na twarzy. Miałam żal do tych, którzy nic mi nie zrobili. Taka już byłam. Jak być złym to na wszystkich! Nie było to dobre, miałam tego świadomość, ale nie umiałam tego zmienić, poza tym przecież nikt nie jest idealny. Każdy ma jakieś wady, a moją było właśnie to. Po kilku minutach przeleżenia w łóżku w końcu postanowiłam wstać i coś ze sobą zrobić.
-Dzisiaj zadbam o siebie! - powiedziałam stanowczo, chociaż w moim pokoju nie było nikogo oprócz mnie. Przejrzałam się w lustrze, westchnęłam wesoło i otworzyłam szafę z ubraniami. Wyciągnęłam czarne spodenki i błękitną bluzę. Ten zestaw był idealny na dzisiejszą pogodę. Ogarnęłam się i ubrałam, po czym związałam włosy w wysokiego kitka, który nie był super idealny. Posprzątałam swój pokój w rytmie muzyki, która wypływała z wierzy stereo. Usłyszałam dzwonek mojej komórki i podeszłam do łóżka, by ją wziąć. Zobaczyłam wyraźny napis na ekranie "dzwoni: nieznany numer" i zmarszczyłam czoło ze zdziwienia. Chciałam odebrać, ale zdecydowanie zbyt długo zwlekałam. Włożyłam telefon do torebki i położyłam ją na łóżko, po czym kontynuowałam sprzątanie mojego pokoju. Nie minęło pięć minut, a telefon znów zaczął dzwonić. Był to ten sam numer, ale tym razem zdążyłam odebrać. 
-ha-halo? - odezwałam się niepewnie. 
-przepraszam cię za wczoraj - od razu wiedziałam, że to Niall. Z jednej strony ucieszyłam się, że zadzwonił, ale z drugiej nie miałam ochoty z nim rozmawiać po wczorajszej sytuacji. Zastanawiało mnie dlaczego dzwoni z innego numeru? 
-wszystko ci wytłumaczę, tylko spotkajmy się, proszę! - nie odzywałam się przez chwilę. Wzięłam głęboki oddech.
-jaką mam pewność, że tym razem mnie nie wystawisz? - odpowiedziałam bezczelnie
-Holly, nie utrudniaj tego.. przyjadę po ciebie za dziesięć minut i... 
-...okej - przerwałam mu i rozłączyłam się. Nie chciałam nic więcej słyszeć. Przeprosił mnie i chce się ze mną spotkać. Nie będę na niego czekała. Jak przyjedzie to pojadę, jak nie to jego sprawa. Nie będę go zmuszała do tego, żeby dotrzymywał słowa. Wzięłam książkę i czytałam rozdział po rozdziale. 
Podskoczyłam, gdy po pokoju rozległo się pukanie do drzwi. 
-proszę! - krzyknęłam odkładając książkę pod poduszkę. Drzwi powoli się otwierały, a za nimi można było ujrzeć kosmyki blond włosów. Uśmiechnęłam się do siebie na sam jego widok. W końcu pokazał się cały.
-jedziemy gdzieś, czy chcesz tutaj pogadać? - spytał nie wiedząc czy ma wejść do pokoju, czy raczej się z niego wycofać. 
-ty coś zaproponuj 
-no to ubieraj buty, będę czekał w samochodzie - uśmiechnął się, chyba. 
Wzięłam torebkę i zrobiłam co kazał. Wyszłam z domu wcześniej powiadamiając o tym mamę i wsiadłam do jego samochodu. 
-gdzie jedziemy? - spytałam, ale on nie odpowiadał. Czułam, że jego humor nie był najlepszy, co przyprawiało mnie o dreszcze. Znam go miesiąc i jeszcze nigdy go nie widziałam w takim stanie. Jechaliśmy w ciszy około pół godziny z powodu ogromnych korków. W końcu skręciliśmy do jakiejś uliczki, która prowadziła w głąb lasu. Spojrzałam na Nialla zdziwiona i przerażona, ale z jego twarzy nie mogłam niczego przeczytać, a bałam się zadać jakiekolwiek pytanie. Zauważyłam jak zacisnął szczękę. Myślałam o najgorszym. Chciałam poprosić go, żeby się zatrzymał i wypuścił mnie, ale zrobił to sam. 
-no, jesteśmy - uśmiechnął się ciepło. Zaparkował przy ślicznym, nie tak małym domku z drewna, który znajdował się na skraju polany, przy której była droga. 
-jak tu pięknie - rozejrzałam się, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zanim się obejrzałam, Niall był już w domku. 


-wchodzisz ze mną, czy tutaj zostajesz? - zaśmiał się, a ja ruszyłam w jego stronę. Weszłam przez ciemne drzwi i znalazłam się w ogromnym salonie. Zrobiłam wielkie oczy. Na pozór śliczny, skromny domek, a w środku chata jakiegoś milionera. Nie mogłam nic z siebie wydusić. Niall zdjął bluzę i odłożył ją wraz z kluczykami na stolik. Wszystko wyglądało tam, jakby było warte co najmniej pięć tysięcy dolarów. Nie mogłam sobie tego poukładać. Spojrzałam na blondyna, który miał szczery uśmiech na twarzy.
-kogo to dom? - spojrzałam na niego z niedowierzaniem. 
-to jest domek letniskowy mojego szefa. Jak uciekł Raki to musiałem poszukać nowej pracy i teraz wyprowadzam jego psy, załatwiam mu różne sprawy i tak dalej. Dobrze płaci, facet ma grubo w portfelu i ufa mi. Niedawno dał mi kluczyki, bo wyjechał na wakacje do Holandii no i powiedział, że jak go tutaj nie będzie to mogę przyjeżdżać, ale oczywiście mam zostawić dom w takim stanie - wskazał szybko na pomieszczenie. 
-rozumiem - uśmiechnęłam się, ale uśmiech zniknął zaraz po tym, jak przypomniało mi się, że przyjechaliśmy tutaj rozmawiać, a nie podziwiać dom. Przecież jeszcze kilkanaście godzin temu jego zachowanie doprowadziło mnie do płaczu, a teraz tak po prostu z nim rozmawiam i się śmieję. Chciałam to w końcu wyjaśnić. 
-chcesz coś do picia? - spytał będąc w ślicznej, przytulnej, białej kuchni. 
-wodę - uśmiechnęłam się i usiadłam na kanapie wcześniej zdejmując buty. Usiadł na przeciwko mnie i położył wodę na stoliku. Podparł się łokciami, kładąc je na kolanach i złożył ręce przy ustach.
-nie wiem od czego zacząć - powiedział śmiejąc się ironicznie. 
-najlepiej od początku - odpowiedziałam popijając wodę. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Było to bardzo dziwne, gdyż przed chwilą na jego twarzy widniał uśmiech, a teraz tylko pusty wzrok wpatrujący się to w moją osobę, to w podłogę. Czułam się niekomfortowo. Pierwszy raz byłam w tak frustrującej sytuacji. Niby nic takiego, ale gdybym mogła podjąć decyzję jeszcze raz, to nie spotykałabym się z nim tutaj, na pustkowiu. Wiedziałam, że Nialler mnie nie skrzywdzi, ale jednak mała część strachu gdzieś tam we mnie siedziała. 
-nie przyszedłem do ciebie, bo babcia do mnie przyjechała, a wiesz jak to jest ze starszymi ludźmi - wydawało mi się, że coś kręcił, ale nie miałam pewności. Uśmiechnęłam się.
-jasne, rozumiem
-ciesze się
-ale chyba wczoraj też chciałeś się ze mną spotkać w jakimś konkretnym celu, tak? - spytałam oczekując na jakąś bardziej wiarygodną odpowiedź.
-tak, chciałem porozmawiać o ostatnim incydencie, wtedy jak mieliśmy się spotkać... - zrobiło mi się głupio, że wystawiłam go, będąc u Harry'ego, ale on też nie jest święty!
-kurcze, Niall.. Przepraszam Cię za tamto, ale... - Przerwałam. chciałam mu opowiedzieć jak to było, wytłumaczyć swój błąd, ale on zaczął się śmiać.
-po prostu zapomnijmy o tym wszystkim, okej? - uśmiechnął się
-jasne - odwzajemniłam uśmiech - tylko dlaczego przyjechaliśmy akurat tutaj? - zdziwiło mnie to trochę.
-chciałem - zawahał się - chciałem dać ci kopię kluczy do tego domu - zamurowało mnie, nie wiedziałam co odpowiedzieć - to miejsce jest dla mnie bardzo ważne.Nie chciałbym, żeby ktokolwiek oprócz ciebie o tym wiedział, rozumiesz? Przyjeżdżam tutaj, gdy mam problem, a sama wiesz, że ostatnio dzieje się to bardzo często z powodu... - nasza rozmowa się ucięła, a chłopak ponownie wziął głęboki oddech.
-Niall, ale ja nie mogę - zacisnęłam usta. Oczywiście, że chciałabym mieć te klucze, no bo kto by nie chciał? Ale bałam się, że jego szef się dowie, a nie chciałabym, żeby Horan stracił pracę przeze mnie.
-nic nie mów, proszę - włożył mi kluczyki do kieszeni, tymczasem ja stałam nieruchomo - zawiozę cię do domu - zaproponował po czym ubraliśmy buty i wsiedliśmy do samochodu.
-znasz Harry'ego? - spytałam nagle.
-kogo? - blondyn odpowiedział po dłuższym zastanowieniu robiąc zdziwioną minę.
-chłopaka, który wczoraj był w moim domu, jak przyszedłeś. Mama powiedziała mi, że dziwnie się zachowałeś w jego towarzystwie - znowu między nami panowała krępująca cisza. Zatrzymaliśmy się pod moim domem. Niall zgasił samochód i w końcu na mnie spojrzał.
-nie znam go - uśmiechnął się, ale tak jakby trochę smutno. Gdy pomógł mi wysiąść z samochodu, podziękowałam grzecznie i weszłam do domu wcześniej machając odważnie do chłopaka.
-jestem już, mamo! - krzyknęłam odkładając torebkę na wieszak i zdjęłam buty. Poszłam do salonu, gdzie zastałam Thomasa i Gemmę, którzy od razu odwrócili się w moją stronę.
-cześć - przywitałam się - gratuluję zaręczyn - na naszych twarzach pojawił się uśmiech. 
-dzięki - Odpowiedzieli równocześnie. Widocznie nie chcieli wiedzieć skąd miałam taką wiadomość, albo się domyślali. 
-gdzie mama?
-na jakimś spotkaniu - Thomas odwrócił się ode mnie, ale Gem cały czas na mnie patrzała.
-a Ty nie u Harry'ego? - spytała, co bardzo mnie zdziwiło.
-nie, dlaczego miałabym tam być? - zaśmiałam się.
-mówił, że będzie do Ciebie dzwonił - wzruszyła ramionami i powróciła do oglądania filmu, a ja zabrałam torebkę i ruszyłam do pokoju. Wyjęłam telefon, a na ekranie widniał napis "4 nieodebrane połączenia" oraz "3 nowe wiadomości" o treści: 
"hej :)  masz dzisiaj czas?"; "spotkamy się u mnie?"; "wpadnę po ciebie o 18 x
a to wszystko od Stylesa. Odpisałam mu "jasne, nie ma sprawy", a on po chwili do mnie a po chwili on do mnie zadzwonił. 
-halo? - odebrałam. 
-no w końcu się odezwałaś - usłyszałam jego śmiech przez telefon i przeszły mnie ciarki z niewiadomego powodu. 
-przepraszam, nie było mnie w domu, a telefon zostawiłam w torebce - tłumaczyłam się. 
-spokojnie, nic się przecież nie stało - uspakajał mnie, a po moim ciele znowu przeszły ciarki. Uh, nie wiem dlaczego tak się działo, kompletnie nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie. Spojrzałam na zegarek. Była 17. 
-muszę kończyć, dopiero co przyszłam i muszę się trochę ogarnąć 
-rozumiem, mam nadzieję, że masz jakąś sukienkę - pomimo, że go nie widziałam, to byłam wręcz pewna, że na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech, co spowodowało, że i ja się uśmiechnęłam. 
-a co? to jakaś wielka impreza? - spytałam wiedząc, że temu zaprzeczy, ale jego odpowiedź wyraźnie mnie zaskoczyła. 
-a myślisz, że dlaczego Gem nocuje u Thomasa? - nic nie odpowiedziałam - będę za godzinę - zaczął się śmiać, a ja byłam trochę zła, że Harry sobie ze mnie żartuje. Czułam się głupio, ale miałam ogromną nadzieję, że gorąca kąpiel to ze mnie zmyje. I tak też się stało. Zawinięta w miękki, brązowy ręcznik wyszłam z łazienki w poszukiwaniu czegoś, co mogłabym ubrać. Nie chciałam się wyróżniać. Wybrałam uroczą sukienkę w białe kwiaty, a do tego czarne buty. Wysuszyłam włosy i delikatnie je pofalowałam. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki, prysnęłam się perfumami i jedyne co mi pozostało to czekanie na Harry'ego. Usiadłam na schodach i bezsensownie gapiłam się w drzwi stukając paznokciami o ekran telefonu. Bałam się, że wystawi mnie jak Niall, ale nie mogłam go o to osądzać. 18:02. Widziałam przez okienko drzwi, jak pod domem zatrzymuje się dobrze znany mi samochód. Z uśmiechem na twarzy powiadomiłam narzeczonych, że wychodzę i wybiegłam z domu niczym małe dziecko biegnące na huśtawkę. Wsiadłam do samochodu, a Hazza szeroko się uśmiechnął. 
-ślicznie wyglądasz - zerkał na mnie praktycznie cały czas, a ja nie zwracałam na to większej uwagi. Myślał, że tego nie widzę.
-nie patrz się tak na mnie - zmarszczyłam brwi, ale uśmiechałam się. Kontem oka mogłam zauważyć, jak jego policzki się czerwienią. Jechaliśmy już dobre dwadzieścia minut. W pewnym momencie zauważyłam, że już dawno minęliśmy dom loczka. Spojrzałam na niego zdziwiona, a on jakby wiedział o co mi chodzi stwierdził. 
-okłamałem cię - powiedział poważnie
-jak to?
-nie jedziemy do mnie.. - dzięki za wiadomość, wcale nie zdążyłam tego zauważyć. 

* * * 

rozdział trochę dłuższy niż ostatnie. 
miałam dodać już wczoraj, ale musiałam go trochę dopracować etc. 
pewnie wydaje wam się, że jest tu dosyć dużo wątków z Niallem, a to przecież opowiadanie z Harrym.
ale spokojnie, to wszystko nawiązuje do fabuły :) 

bądźcie cierpliwi! 
>>>>>>> liczę na szczere komentarze <<<<<<<

myślę, że nic nie zaszkodzi, jak wypowiecie się o rozdziale chociaż w jednym zdaniu x 
serio, wasze opinie są dla mnie ważne, a niestety nie często mam okazję je czytać :(

niedziela, 2 listopada 2014

chapter 5

włącz >>> XXX

* * *
Obudziłam się chwilę po tym, jak głos mamy rozległ się po moim pokoju. Szybkim ruchem zrzuciłam z siebie kołdrę i wzięłam wcześniej przygotowane ubrania. Wybiegłam z pokoju łapiąc po drodze torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami. Ubrałam buty, po czym szybko wzięłam jogurt z lodówki i wyszłam z domu, a następnie wsiadłam do samochodu w którym już dawno czekała na mnie mama.
-jak się czujesz? Widzę, że jest stresik - mama się zaśmiała, a ja wzięłam głęboki oddech.
-dziwisz mi się? - spytałam otwierając pitny jogurt. Była 7:40 a na miejscu miałyśmy być przed 8. Spojrzałam na mamę trochę zmartwionym wzrokiem, a ona przyspieszyła. Jechałyśmy samochodem niecałe 10 minut, więc byłyśmy idealnie na czas. Mama pożegnała się ze mną i odjechała od razu po tym jak wyszłam z pojazdu. Weszłam do restauracji i wszystkie oczy powędrowały na mnie.
-Panno Stoner - zaczęła młoda kobieta z wyraźnym grymasem na twarzy - pierwszy dzień, a Pani już spóźniona? - spytała retorycznie. Chciałam się wytłumaczyć, ale zdążyłam tylko otworzyć usta, a ona już dodała:
-Proszę usiąść. To był pierwszy i ostatni raz - posłała mi sztuczny uśmiech.
-Dobrze, przepraszam - odpowiedziałam i usiadłam obok jakiejś dziewczyny, która jako jedyna posyłała mi uśmiech. Wsłuchiwałam się w niemiły głos Pani Ericy, czyli właścicielki i menagerki tej restauracji.
-Jak już widzieliście mamy nową osobę w naszym personelu. Na razie jest ona na zmywaku na pięć dni próbnych, a dalej zobaczę czy zostanie, czy nie - podniosła jedną brew i dziwnie na mnie spojrzała. Stała przed siedzącymi ludźmi i mierzyła wzrokiem każdą twarz po kolei. Nie była brzydką kobietą. Jak na 30 pare lat miała całkiem zgrabną sylwetkę, zadbane włosy i gładką cerę, ale jej chciwość i bezczelność zabierały jej cały urok.
-No już! Sio mi stąd! Ruszcie się, przecież za chwilę otwieram restauracje! Na co wy czekacie?! - krzyczała na nas, a ja podskoczyłam ze strachu. Weszłam do kuchni i przyglądałam się reszcie pracowników. Wszyscy idealnie spisywali się w swojej pracy, a ja czułam się jak idiotka nie wiedząc nawet gdzie mogę znaleźć jakikolwiek fartuszek czy coś w tym stylu, więc zmywałam naczynia w ubraniach.
-ekhm - usłyszałam jak ktoś zakaszlał za moimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą dziewczynę z fartuszkiem w ręku, która siedziała obok mnie.
-Dziękuję - odwzajemniłam uśmiech i wzięłam od niej fartuch, który od razu sobie zawiązałam.
-Nie ma sprawy. Erica chyba cię nie polubiła, więc jeśli chcesz zostać przy tej pracy to lepiej się nie odzywaj - poradziła mi - poza tym jestem Megan, jestem tutaj kelnerką - wyciągnęła dłoń w moją stronę.
-Holly, na zmywaku - zaśmiałyśmy się i wróciłyśmy do swoich prac.

-Holly, chodź tu! - Megan pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła do centrum kuchni. Weszłyśmy przez próg. Przed nami stali pracownicy kuchni. Nie wiedziałam o co chodzi, ale uśmiechałam się.
-O co chodzi? - spytałam spoglądając na blondynkę zdziwionym wzrokiem.
-Mamy taką tradycję, że jak pojawia się ktoś nowy, to przedstawiamy mu cały personel. A w związku z tym, że Erica gdzies pojechała to jest świetna okazja - zaczęła - a więc od lewej. To jest Booby, nasz cukiernik - wskazała na grubszego, sympatycznego faceta - następna jest Kelly, Jackson i Vera to nasi kelnerzy. Jednocześnie kucharzem i kierownikiem do spraw gastronomii jest Paolo - wskazała na francuskiej urody młodego, przystojnego chłopaka i przedstawiła mi resztę pracowników. Wszyscy miło i ciepło mnie przyjęli. Poczułam, że tutaj pasuję.
-Bardzo się cieszę, że was poznałam, serio - powiedziałam.
-Jeszcze jest Lucas, barman. Ale on zazwyczaj się spóźnia - Meg przewróciła oczami - dobra, zmykajcie już, bo menagerka może przyjechać w każdej chwili!

Wybiła 16. Pracownicy już się zbierali, podczas gdy ja musiałam pozmywać resztę naczyń, bo dziewczyna, która miała mnie zmienić spóźniała się trochę. Gdy skończyłam wycierać ostatnie talerze, a moja zmienniczka już przybyła, podeszła do mnie Megan, a wraz z nią chłopak, którego już kiedyś na pewno gdzieś widziałam. Miał specyficzną urodę, więc nie łatwo go zapomnieć, ale za chiny nie wiedziałam gdzie się minęliśmy.
-hej - dziewczyna przywitała się ze mną - zabieramy cię na miasto, możesz iść? - spytała. Miałam wrażenie, jakby chłopak chował się za nią. Odwracał się, albo zasłaniał co chwilę twarz. Było to bardzo dziwna sytuacja. Czułam się co najmniej głupio.
-um.. jasne, tylko napiszę do mamy, że będę później - uśmiechnęłam się i wyjęłam telefon. Napisałam do mamy smsa, wyszliśmy z restauracji i poszliśmy na miasto. Ja i Meg plotkowałyśmy sobie, a chłopak szedł za nami. Przez cały ten czas nie odzywał się ani słowem. Powietrze było ciepłe, mimo tego, że była godzina 20.
Szliśmy przez centrum miasta i zatrzymywaliśmy się w fast-foodach. Ostatnim miejscem, w którym byliśmy był jakiś bar. Zajęliśmy ostatni wolny stolik i rozsiedliśmy się. Postanowiliśmy coś zjeść. 
-pójdę coś zamówić - blondynka po pewnym czasie wstała i ruszyła w stronę baru. Ja i chłopak siedzieliśmy na przeciwko siebie nic nie mówiąc. Sytuacja z minuty na minutę stawała się bardziej niezręczna, a dziewczyna jak zniknęła tak jej nie było. Siedzieliśmy w ciszy 5 minut, 10, może 15. Nie wiem. Mój mózg cały czas analizował jego twarz. Wyciągnęłam telefon i przeglądałam różne nowo wstawione zdjęcia różnych osób, tak, żeby cokolwiek robić. Podskoczyłam i cicho pisnęłam z przerażenia, gdy nagle dostałam smsa, co najwyraźniej rozbawiło mojego 'towarzysza'. Otworzyłam wiadomość: 
-"spotkałam znajomego, przepraszam, zobaczymy się jutro xx" - dzięki Meggy. Najpierw się umawia, wyrywa mnie na miasto, a później wystawia i zostawia na pastwę losu z chłopakiem, który chyba nie umie mówić, bo przez całe 4 godziny nie powiedział ani słowa. Po prostu idealny wieczór. Włożyłam telefon do kieszeni i odkaszlnęłam. 
-Megan spotkała kogoś i nie przyjdzie już tutaj - poinformowałam bruneta i wstałam kierując się w stronę zatłoczonego wyjścia. W tej hinduskiej knajpce było pięć razy więcej osób, niż miejsc, to jakaś masakra. Wyjęłam czapkę z kieszeni kurtki. Chciałam ją ubrać, ale upadła mi na chodnik. Schyliłam się po nią, lecz ktoś mnie wyprzedził. 
-oh, dzięki - powiedziałam zabierając czapkę. Może skoro za mną szedł, to w końcu się odezwie? Stałam na przeciwko niego, nie dlatego, że chciałam. Stałam tam z grzeczności. Uśmiechnęłam się i założyłam czarny materiał na moją głowę. 
-odprowadzić Cię? - zapytał. Jego głos niby był normalny, ale ten akcent coś mi mówił - poza tym jestem Lucas - uśmiechnął się słodko. 
-ja Holly - odwzajemniłam uśmiech - a wiesz gdzie mieszkam? - zaśmiałam się. Kierowaliśmy się w stronę domu mojej mamy, miałam nadzieję, że nie sprawię mu kłopotu, że nie mieszka na drugim końcu ulicy. 
-twoja mama ma pokoje  do wynajęcia, prawda? Niedaleko zoologicznego.
-właśnie, zoologiczny! - walnęłam się płaską dłonią w czoło, a chłopak pokazał swoje białe ząbki i od razu wiedział o co mi chodzi. 
-nie martw się, ja na początku też patrzę na ciebie i sobie myślę "skąd ja ją znam, no kim ona jest" - zaśmiał się - ale później w jednym z fast-foodów w końcu wpadłem na to, że byłaś u mnie w sklepie z psem. 
-no widzisz, pracujesz tam jeszcze? 
-nie, zwolniłem się. Teraz jestem barmanem, przecież pracujemy razem - uśmiechnął się, a moje policzki przybrały koloru pomidora. W końcu doszliśmy pod furtkę mojego tymczasowego domu. Chłopak wziął głęboki wdech. 
-zazwyczaj nie umawiam się z dziewczynami z pracy - zaczął śmiejąc się - ale ty jesteś na prawdę w porządku - kontynuował, a ja zrobiłam duże oczy - może miałabyś ochotę się spotkać w piątek, albo w sobotę? - spojrzał mi w oczy. Nie miałam ochoty w tej chwili umawiać się z chłopakami, bo za trzy tygodnie koniec wakacji, a ja będę musiała wrócić do domu, ale nie miałam pojęcia jak mu odmówić. Nic nie odpowiadałam. Cały czas układałam idealne zdanie w głowie patrząc na moje stopy. Spojrzałam w jego stronę wiedząc jak mu odpowiedzieć, ale jego już nie było. Westchnęłam cicho i weszłam do domu. Udałam się do kuchni, by przywitać się z matką. 
-hej, jestem już - powiedziałam udając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i wzięłam jabłko do ręki. 
-Harry tu był. Około - mama spojrzała na zegarek - siedemnastej? - zakaszlałam na znak, że prawie się zakrztusiłam.
-nie wiesz co chciał? 
-powiedział, że jak przyjdziesz do domu masz do niego zadzwonić. Ale to nie wszystko - mamy mina była bardzo poważna - był tutaj też Niall. 
-Niall? A ten czego chciał? - spytałam trochę zdenerwowana. 
-nie wiem, jak zobaczył Harry'ego od razu wyszedł - mama wzruszyła ramionami. Schrupałam jabłko do końca i pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, tak, że leżałam na plecach. Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer do Harolda, ale ten nie odebrał. Chciałam zadzwonić do Nialla, ale wyraźnie dotarło do mnie, że nie mam do niego dzwonić, ale z drugiej strony przyszedł tutaj, więc może chciał się pogodzić. Już nie ważne kto kogo przeprosi, nie chciałam się z nikim kłócić, nie lubiłam tego. 
Ale zaraz.. Niall zabronił mi do niego dzwonić, a jakbym do niego poszła? - pomyślałam, ale zaraz po tym wiedziałam, że mój plan nie wypali, gdyż nie mam pojęcia gdzie on mieszka. Wzięłam telefon, weszłam w kontakty i szukałam numeru Nialla, gdy nagle on do mnie zadzwonił. 
-tak? - odebrałam a moje serce waliło jak nienormalne. 
-hej, jesteś już w domu? 
-tak, a co się stało? - przewróciłam się tak, że tym razem leżałam na brzuchu. 
-to nie jest rozmowa na telefon, możesz wyjść? - jego głos drżał, a ja przerażona zgodziłam się, po czym blondyn się rozłączył. Zeszłam na dół zostawiając telefon na łóżku. Ubrałam buty i wyszłam za furtkę rozglądając się za przyjacielem. Stałam na chodniku dosyć sporo czasu. Robiło się zimno, co raz zimniej. Nie chciałam tam stać jak idiotka, więc usiadłam na schodach, które znajdowały się przed drzwiami domu. Siedziałam tam ponad godzinę. 
-hej, może wejdziesz do środka? - mama kolejny raz do mnie przyszła, tym razem okrywając mnie kocem. 
-nie, on na pewno za chwilę przyjdzie - wmawiałam sobie i jej siedząc na zimnych schodach. 
-kochanie, jest po 23 - moje oczy wypełniły się łzami. To są jakieś żarty? Umawia się ze mną, robi mi nadzieję, że w końcu odzyskam przyjaciela i tak po prostu mnie olewa. Pobiegłam do pokoju mając nadzieję, że chociaż do mnie dzwonił, ale niestety tak się nie stało. Wzięłam zimny prysznic, ubrałam się w piżamę i poszłam spać z nadzieją, że jakoś się to ułoży..

* * * 


przepraszam, że rozdziały są takie krótkie, ale nie mam weny, gdyż mam dziennie po 20 a nawet 80 wyświetleń, a jest tylko 7 komentarzy i w tym 3 moje odpowiedzi :)))) 
+ w zakładce "bohaterzy" pojawiły się 2 nowe postacie, myślę, że domyślacie się o kogo chodzi xx

sobota, 25 października 2014

chapter 4

włącz to >>> XXX

* * *

Od spotkania u Gemmy minęło już sporo czasu, którego wykorzystywałam na zbliżenie się do matki i poszukiwanie Rakiego, którego nadal nigdzie nie mogę znaleźć. Mimo, że Niall już u nas nie pracuje, to dalej utrzymujemy bardzo dobry kontakt. Przebrałam się z piżamy w normalne ubrania i zeszłam na dół w celu obejrzenia jakiegoś filmu. Usiadłam na kanapie i wzięłam pilota ze stołu. Była 18. Stwierdziłam, że jestem głodna, bo nic dzisiaj nie jadłam. Cały dzień przesiedziałam w pokoju, bo nie miałam co robić, z powodu, że mama pojechała na nockę do pracy. Mimo zapełnionej lodówki miałam ochotę na jakieś oryginalną przekąskę. Po chwili zorientowałam się, że powinnam też przygotować coś na kolację, gdyż blondyn dzisiaj do mnie przychodzi. Ubrałam buty, wzięłam portfel i wyszłam na dwór kierując się w stronę sklepu, który nie był tak blisko jak wydawało mi się jadąc do niego samochodem, czy autobusem. Po czasie stwierdziłam, że to nie był zbyt dobry pomysł, by wychodzić bez kurtki. Wiejący we mnie wiatr sprawiał, że mrużyłam oczy i pocierałam zimnymi dłońmi swoje nagie ramiona, lecz szłam nie myśląc o pogodzie, lecz o Niallu, a raczej jego problemie. Ostatnio opowiadał mi, że spotkał sympatyczną dziewczynę, ale nie wie jak do niej zagadać. Niestety mam taki charakter, że martwię się za kogoś i od tamtego czasu tylko myślę jak pomóc Horanowi. Zanim się obejrzałam stałam przed sklepem i prędko weszłam do środka rozglądając się za czymś, na co na prawdę miałam ochotę. Włóczyłam się między pułkami, aż w końcu zdecydowałam się, że zjem "Pain perdu" z pomarańczą, czyli francuskie tosty. Dłużej zajęło mi zastanawianie się co przygotuję na kolację, ale w końcu wpadłam na coś idealnego, smacznego i lekkiego. Wzięłam potrzebne składniki wcześniej zawzięcie ich szukając i udałam się do kasy. Uwielbiam gotować, dlatego też planuję iść na studia kulinarne, zaraz po tym jak skończę liceum w Manchesterze. Wyszłam na zewnątrz z pełnymi siatkami i głośno westchnęłam. Padał deszcz, a ja do domu miałam dobry kilometr, no ale cóż miałam zrobić. Po Tomy'ego nie zadzwonię, bo pojechał z Gemmą do znajomych na  kilka dni, więc pozostało mi iść pieszo i modlić się, żeby jakimś cudem wyszło słońce. Wyszłam poza daszek nad drzwiami sklepu i szłam do domu. Nie minęła minuta, a ja byłam już cała mokra. Pomimo tego, że trzymałam się strony płotów, to i tak jadące samochody sprawiały, że ochlapywały mnie wielkimi kałużami. W tym momencie żałowałam, że jestem tak wybredna co do jedzenia.
-Podwieźć cię? - usłyszałam męski głos dochodzący z samochodu, który cały czas jechał w moją stronę tym samym tempem co ja.
-Nie, dziękuję - powiedziałam nie odwracając się do kierowcy, dlatego, że się bałam, a serce waliło mi jak głupie.
-Ej no, spójrz na mnie - myślałam o najgorszym, ale uległam i spojrzałam się w stronę ulicy. Chłopak zatrzymał samochód, wyszedł z niego i wziął ode mnie zakupy, a zaraz po tym podszedł do drzwi pasażera i otworzył je przede mną.
-Dziękuję - uśmiechnęłam się.
-musisz mi powiedzieć gdzie mieszkasz - powiedział z chytrym uśmieszkiem, a mi przypomniała się bardzo ważna rzecz. Nie wzięłam kluczyków. Nie miałam pojęcia, czy powiedzieć to brunetowi, czy nie. Nie chciałam zwalać na niego odpowiedzialności za moją głupotę, ale nie miałam gdzie pójść.
-to bez znaczenia - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja schowałam twarz w dłonie.
-nie wzięłam kluczy z domu - uśmiechnęłam się sprawiając wrażenie, że nic się nie stało.
-pojedziesz do mnie - powiedział stanowczo, ale ja musiałam odmówić, tylko nie wiedziałam jak to zrobić. Nim zdążyłam zaprzeczyć jego propozycji on otworzył mi już drzwi.
-nie wiem czy to dobry pomysł, ja nawet nie znam twojego imienia - zaśmiałam się wyślizgując się z samochodu.
-Harry - uśmiechnął się pokazując tym swoje urocze dołeczki
-Holly - ukłoniłam się śmiesznie i wyciągnęłam rękę. Oboje się zaśmialiśmy.

Siedzieliśmy przy stole w jadalni rozmawiając o naszych różnych przygodach i śmieliśmy się głośno. Harry popił swój napój i spytał:
-co masz w tych siatkach?
-składniki. Miałam coś przygotować na kolację z przyjacielem, ale chyba nic z tego nie wyjdzie - spojrzałam na swoje palce, które plątałam ze sobą.
-mogę zastąpić twojego przyjaciela? - brunet znowu uśmiechnął się tak, że ja zaśmiałam się na widok jego przesłodkich dołeczków. Chłopak podszedł do wieży stereo i puścił z niej rytmiczne i wesołe piosenki, podczas gdy ja wypakowywałam zakupy. Wytłumaczyłam chłopakowi jak krok po kroku zrobić tosty francuskie, a sama wzięłam się za moje danie popisowe, którym była pizza z mozzarellą, pomidorkami koktajlowymi, rukolą i szynką. Najpierw zajęłam się ciastem, później przygotowałam sobie składniki. Jedliśmy świetne tosty, które przyrządził Harry, podczas czekania na danie główne.
-jak Thomas poznał Gemmę? - loczek spytał mnie z pełnymi ustami.
-sama nie wiem. Nie rozmawiamy na takie tematy - odpowiedziałam patrząc na mało estetycznego tosta, który zniewalał smakiem. Wyjęłam pizze z piekarnika i poczułam czyiś dotyk na swoich dłoniach.
-daj, pewnie jest ciężkie - uśmiechnęłam się i puściłam danie. Po chwili zajadaliśmy się nim siedząc na naszych miejscach, które poprzednio zajęliśmy.
-mógłbym się z Tobą ożenić! - Harry delektował się pizzą.
-to się ożeń - zaśmiałam się.
-gdzie i kiedy - brunet śmiesznie poruszał brwiami, na co ja parsknęłam - tak w ogóle to najpierw Tom ożeni się z Gemmą - zabrzmiało to dosyć poważnie.
-o czym Ty mówisz, Thomas zmienia dziewczyny jak rękawiczki - powiedziałam zirytowana.
-może i tak było, ale myślisz, że skoro jest z moją siostrą już ponad dwa lata, to nagle ją rzuci? - spojrzałam na niego zdziwiona. Byłam pewna, że Gemma jest "świeża", jak to mówi mój brat.
-nie, ale nie wezmą tak szybko ślubu. Nie znam dobrze Gemmy, ale znam Thomasa - powiedziałam pewnie, ale Harry znowu zaskoczył mnie wiadomościami, o których nie miałam pojęcia.
-a myślisz, że dlaczego on pojechał z nią akurat do Paryża? On chce się jej oświadczyć, nie mówił ci?
I znowu poczułam się, jakby ktoś dał mi w twarz. Nie chciałam zgrywać idiotki, że wszystko wiem, ale głupio mi było, że Harry wie takie rzeczy, a ja nie.
-a jak tam z twoim psem? - na całe szczęście chyba wyczuł o co chodzi i szybko zmienił temat.
-nijak. Nadal się nie znalazł - powiedziałam bez wyrażania jakichkolwiek emocji.
Rozmawialiśmy tak całą noc, a nad ranem brunet zawiózł mnie do domu.

Otworzyłam drzwi i zdjęłam buty, następnie poszłam do salonu, gdzie zastałam Nialla. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-hej - uśmiechnęłam się, a on parsknął zezłoszczony i pokiwał głową gwałtownie mnie omijając - zaczekaj - zatrzymałam go, gdy zorientowałam się, że wyszedł z domu, a on odwrócił się stojąc już za furtką - zostań, proszę..
-nie dzwoń do mnie - powiedział i odszedł. Tak po prostu. Rozpłakałam się stojąc w miejscu. Przecież nie zrobiłam tego wszystkiego specjalnie. Poczułam jak mama obejmuje mnie od tyłu. Usiadłyśmy na kanapie i wszystko jej opowiedziałam.
-kochanie - mama złapała mnie za ręce - on spał na schodach całą noc - jeszcze bardziej się rozpłakałam. Nie chciałam żeby tak wyszło. Niall był tylko moim przyjacielem, ale zależało mi na nim jak na nikim innym.

* * *

!!!rozdział nie sprawdzony!!!
spokojnie, na jutro również przewiduję nieco dłuższy (mam nadzieję) rozdział.
napisałam ten już dzisiaj, dlatego, że mi się nudziło :)







chapter 3

włącz to >>>> XXX

* * * 

-Holly obudź się! - przeraziłam się usłyszawszy krzyki mojego brata, który stał nad moją osobą. Odkryłam kołdrę i spojrzałam na niego dziwnym wzrokiem, a on uśmiechnął się i dodał:
-za cztery godziny jedziemy!
Kocham Thomasa, ale czasami go nie pojmuję. Za cztery godziny wyjeżdżamy z domu, dlatego on postanowił już teraz mnie obudzić. Wstałam z łóżka, gdy mój braciszek raczył sobie pójść i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wykonałam różne inne nieważne czynności, po czym zawinięta w ręcznik podeszłam do szafy pełnej ubrań. Co z tego, że moje ciuchy wręcz rozsypywały się po całym pokoju, skoro i tak nigdy nie miałam co ubrać. Nie chciałam ubierać jakiejś super eleganckiej sukienki, ale też nie chciałam wyglądać jakbym dopiero co poszła na spacer z psem. Wyjęłam białą bluzkę i czarną spódniczkę. Miałam nadzieję, że nie wyglądam jak idiotka. Zrobiłam sobie kłosa opadającego mi na ramię i fizycznie byłam gotowa, ale w duszy bałam się, że zrobię na Gemmie złe wrażenie. Nie znam jej, nie mam pojęcia jaka jest i jak przyjmie moją osobę. Jedyne co wiem to to, że Tommy nie związałby się z byle jaką dziewczyną i ta myśl po części mnie uspakajała. Wzięłam psa na ręce i gdy tylko zaburczało mi w brzuchu wzięłam swoją torebkę do której włożyłam telefon i zeszłam na dół. Tom dobrze wiedział co robi budząc mnie tak wcześnie, bo do wyjazdu zostało pół godziny. Zrobiłam sobie płatki i zjadłam je na spokojnie rozmyślając kim jest Gemma, jak wygląda i tak dalej.
-chodź już, zjesz u nich - odłożyłam zużyte naczynia do zmywarki i ruszyłam za starszym bratem ubierając po drodze buty. Zaraz, zaraz, nich?! Nie wiedziałam o co chodzi, przecież Tommy mówił, że jego dziewczyny mama nie mieszka w Londynie.

Podjechaliśmy smartem mojego brata pod mały, szeregowy domek, który z zewnątrz przypominał wiejska chatka. Serce zaczęło mi bić, a w głowie układały się różnego rodzaju myśli, nie tylko pozytywne.
Thomas wziął kwiaty z moich kolan i wyszedł z samochodu, a ja powtórzyłam jego ostatni czyn zapinając Rakiemu smycz. Weszliśmy po schodach. Po jakimś czasie za drzwiami stanęła Gemma z wielkim uśmiechem na twarzy spoglądająca to na Toma, to na mnie. 
-hej, zapraszam - otworzyła szerzej drzwi odsuwając się do ściany. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Przywitaliśmy się z dziewczyną i usiedliśmy przy stoliku w salonie. Gem najpierw wypytywała się mnie o to czy mi się tu podoba, co planuję robić w przyszłości i tak dalej. Cała ta sytuacja była bardzo miła, czułam się dobrze w jej towarzystwie, ale nie wiedziałam jak mam się zachować, gdy ona i Tommy zaczęli ze sobą rozmawiać o mało ważnych dla mnie sprawach, o których kompletnie nie miałam pojęcia. Mój wzrok chodził za szczeniakiem, który wszystko obwąchiwał. Musieliśmy go zabrać ze sobą, gdyż mama jechała do pracy, a jeżeli zostawiłabym go samego w domu to zapewne wszystko by pogryzł. Gdy Raki podszedł do mnie i zaczął dreptać po zimnej podłodze zrozumiałam, że trzeba wyjść z nim da dwór. 
-Raki chyba chce na dwór, za chwilę wrócę - grzecznie przeprosiłam wychodząc z psem przed dom. Spacerowałam z nim patrząc się na chodnik. Nagle straciłam go z oczu. Rozglądałam się po całym osiedlu, ale nic nie mogłam zobaczyć, gdyż było już całkiem ciemno. Wołałam go, ale nic. Zaczęłam biec, mając nadzieję, że za chwilę go znajdę. 
W pewnym momencie poczułam dosyć mocne uderzenie w bok. Zatrzymałam się i spojrzałam za siebie. 
-uważaj co robisz! - w świetle latarni zobaczyłam postać bruneta w kręconych włosach. 
-to Ty patrz przed siebie - odpowiedziałam. Moje oczy wypełniły się łzami na myśl, że już nigdy nie znajdę mojego małego szczeniaczka. Wytarłam moje mokre oczy rękawem i już miałam się odwrócić, ale chłopak spojrzał na mnie pytającym wzrokiem podchodząc coraz bliżej. 
-przepraszam - złapał mnie za ramiona i schylił się, by zobaczyć moją zasmuconą twarz z bliska - ej, tylko nie płacz, proszę. Przecież nic się nie stało - uśmiechnął się by mnie pocieszyć.
-dziękuję, ale nie chodzi o to 
-a o co w takim razie? - spytał zatroskany nie spuszczając wzroku z mojej twarzy. Czułam się trochę skrępowana, ale opowiedziałam mu całą sytuację w skrócie, na co on puścił mnie i westchnął nie wiedząc co zrobić. Przeczesał swoje loki składając dłonie przy ustach. Staliśmy chwilę w ciszy, którą ja przerwałam: 
-to bez sensu. Nie potrzebnie zawracam ci głowę, przecież to nie twój problem tylko mój. Jeszcze raz przepraszam - wyminęłam go i ruszyłam w stronę z której przyszłam. Chłopak wołał, żebym poczekała, ale ja nie chciałam. Nie mogłam sobie przypomnieć jaki numer miał dom Gemmy, więc błąkałam się po osiedlu kilka dobrych minut. W końcu postanowiłam zadzwonić do Thomasa. Gdy trafiłam do wyznaczonego miejsca zadzwoniłam do drzwi, które po chwili się otworzyły. Podniosłam głowę i ujrzałam przed sobą tego samego bruneta, na którego wpadłam godzinę temu. Na jego twarzy zagościło zdziwienie, a po chwili uśmiech. Weszłam do środka z dziwnym uśmiechem. Usiedliśmy przy Gemmie i Thomasie nic nie mówiąc, a oni patrzeli na nas jak na idiotów. 
-gdzie jest Raki? - Tom ocknął się po chwili, a z mojej twarzy zniknął uśmiech. 
-nie wiem.. - odpowiedziałam smutno. 
-jak to nie wiesz?!- zaczął na mnie krzyczeć, a ja się nie odzywałam. Było mi przykro, ponieważ nienawidzę tego uczucia, kiedy mimo wszystko nie mogę nic zrobić, ale Gem go uspokoiła, a ja wszystko im wytłumaczyłam pomijając wątek z brunetem, którego imienia nadal nie znam. 

* * * 

przepraszam, że taki krótki, ale za to jutro już będzie następny :) 
+ widzieliście teledysk do smg? dsfnsoifjdsoifj

niedziela, 19 października 2014

chapter 2

włącz to >>> XXX

* * *

Po całkowitym rozpakowaniu swoich rzeczy postanowiłam zająć się Rakim. ruszyłam w poszukiwanie smyczy, ale zapomniałam, że był to dopiero kupiony szczeniak, więc mama pewnie nie pomyślała o tym, aby kupić mu najpotrzebniejsze rzeczy. Wyjęłam ze swojej torebki portfel, wzięłam psa na ręce i udałam się w stronę drzwi, lecz ktoś mnie powstrzymał. 
-gdzie idziesz? - wyraźna sylwetka kobiety zastawiła mi punkt wyjścia. 
-na spacer. przy okazji kupię Rakiemu jakąś smycz, miski i różne inne pierdoły - mama nic nie mówiąc wyjęła z kieszeni 30 funtów i wręcz wcisnęła mi je w kieszeń, na koniec posyłając mi uśmiech. Odwzajemniłam go w ramach podziękowania i wyszłam cały czas posiadając małego łobuza na rękach. Zorientowałam się, że kompletnie nie znam tego miasta i tej okolicy, więc nie miałam pojęcia w którą stronę mam iść, ale chyba nic nie zaszkodzi, jak trochę się poplączę po Londyńskich ulicach. Wolnym spacerkiem dotarłam do docelowego miejsca, którym był sklep zoologiczny.
-witam, mogę w czymś pomóc? - głos wysokiego, młodego chłopaka zabrzmiał w mojej głowie. Odwróciłam się w jego stronę, odrywając się tym od macania zabawek dla psów. 
-szukam czegoś dla tego malucha, a konkretnie chodzi o obroże, coś do karmy, do leżenia i takie tam - Chłopak zaprowadził mnie w kąt, gdzie znajdowały się dokładnie te rzeczy, które przed sekundą wypowiedziałam. Wybierałam idealne sprzęty przez dobre kilkanaście minut, ale w końcu zdecydowałam się na niebieską obrożę i smycz, czarne miski do karmy i wody, leżak w beżowo-niebiesko-brązową kratkę, karmę i ciasteczka. 
-wybacz, że pytam, ale do jakiej chodzisz szkoły? - pytanie padło zaraz po tym, gdy zapłaciłam za zakupy. Chłopak nieśmiało się uśmiechnął. Wydawałoby się, jakby chciał coś dodać, ale wyprzedziłam go moją krótką odpowiedzią: 
-nie jestem stąd - po czym po prostu wyszłam ze sklepu. Założyłam Rakiemu smycz i szłam zapełnionymi chodnikami. Drogę do domu było mi już o wiele łatwiej znaleźć, gdyż sklep nie był zbyt daleko od domu.

-wróciliśmy! - krzyknęłam by poinformować mamę o swojej obecności, lecz nie uzyskałam odpowiedzi. Poszłam z psem na górę, żeby położyć mu leżak i zostawiłam go tam, wcześniej wsypując jego upragnione jedzenie do nowiutkich misek. Zeszłam do salonu czując zapach miętowej herbaty i ciasta. Na skórzanej kanapie, tyłem do mnie siedziała postać jakiegoś blondyna, który po czasie odwrócił się do mnie z pokerową twarzą. 
-zrób sobie herbatę i usiądź do nas kochanie - mama wskazała na fotel, a ja wykonałam jej polecenia czekając na jakiekolwiek wytłumaczenia. Zupełnie się nie odzywając wsłuchiwałam się w rozmowę miedzy rodzicielką, a młodym chłopakiem. Rozmawiali coś o Rakim, więc to musiał być ten opiekun. Wtrąciłam się miedzy mało ważne dla mnie zdania. 
-myślę, że potrafiłabym zająć się młodym pieskiem sama - spojrzałam na mamę marszcząc czoło. Nie miałam ochoty, żeby jakiś chłopak nie wiadomo co robił z moim psem. 
-dajmy mu szansę. Niall mówi, że już kiedyś opiekował się kilkoma psami, więc o czymś to świadczy. 
-no nie wiem.. - wzięłam głęboki wdech - może przyjmiemy Cię na próbny tydzień, później określimy czy dobrze się spisałeś - tym razem zwróciłam się do niebieskookiego. Chłopak nie odzywał się, tylko co jakiś czas posyłał uśmiech w stronę mamy, jakby chciał się jej podlizać. Widocznie ta praca była dla niego ważna. Albo tylko mi się wydawało.
-chcesz poznać Rakiego? - spytałam popijając herbatę z kopru włoskiego. 
-pewnie - blondyn znowu posłał swój zniewalający uśmiech, tym razem do mnie.
-za chwilę wrócimy - oboje wstaliśmy z miejsc i ruszyliśmy w stronę mojego pokoju. Chwilę rozmawialiśmy o mało ważnych sprawach. Niall wydawał się całkiem w porządku. Był bardzo śmiały i otwarty, co zrobiło na mnie duże wrażenie. To jest pierwsza tak pozytywna osoba, którą spotkałam od kilku lat.
-więc chciałabyś poznać Londyn? - jego pytanie mnie zaskoczyło. Zabrzmiało to tak, jakby coś sugerował. 
-w sumie.. Skoro mam spędzić tutaj wakacje, to fajnie byłoby najpierw zapoznać się z tym miastem - wpatrywałam się w moje palce, które plątałam ze sobą, a blondyn siedział na dywanie głaszcząc szczeniaka. 
-mogę Ci pokazać fajne miejsca, zwiedzisz trochę. Będę takim twoim osobistym przewodnikiem - zaśmiał się - no weź, Holly. Zgódź się! Przecież nic nie zaszkodzi. 
-no dobra już, zgadzam się. Ale będziesz musiał po mnie przyjść, bo jedynym miejscem, do którego umiem dojść jest sklep zoologiczny - uśmiechnęłam się. 
Posiedzieliśmy jeszcze trochę poznając siebie nawzajem. Mimo tego, że znaliśmy się zaledwie 2 godziny, to czułam, jakbym znała go od 10 lat. Niall w końcu musiał iść do domu, więc odprowadziłam go na przystanek, który znajdował się kilka przecznic dalej. 
-do jutra, będę około 15 - wypowiedział ostatnie słowa i wsiadł do autobusu, który po kilkunastu sekundach odjechał, po czym ja zawróciłam do domu. 

Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w ekran laptopa czytając informacje na temat munsterlanderów, żeby dowiedzieć się czegoś na temat tego małego potwora, który wciąż żuł swoje zabawki. W pewnym momencie do mojego pokoju wparował zdyszany Thomas. 
-co robisz? - spytał opierając się o drzwi, ale zanim cokolwiek odpowiedziałam on wypowiedział już kolejne pytanie - chcesz iść ze mną jutro na kolację? - śmiesznie poruszał brwiami, a ja zamknęłam laptopa i odwróciłam się w jego stronę. 
-a to z jakiej okazji? I dlaczego jesteś taki zdyszany, ktoś cię goni? - zaśmiałam się, na co on wytknął mi język powtarzając moje ostatnie zdanie śmiesznym głosem. 
-spotykam się jutro z moją dziewczyną, która chciałaby cię poznać. Tyle jej o tobie naopowiadałem, że sama zaproponowała, abyś jutro poszła do niej ze mną! - nie wiem dlaczego Thomasa to tak fascynowało. Ja nigdy nie poszłabym na randkę zabierając ze sobą mojego brata, no ale widocznie ta dziewczyna jest dla niego bardzo ważna, skoro chce jej przedstawić swoją młodszą, irytującą siostrę. Gdy już miałam się zgodzić, przypomniałam sobie, że na jutro jestem umówiona z Niallem, więc z niechęcią odmówiłam. 
-przykro mi Tom, ale mam już plany na jutro - brat spojrzał na mnie z niedowierzaniem. 
-rozumiem, ale nie wyrobiłabyś się na 19? Podjechałbym po ciebie, tylko do mnie zadzwonisz gdzie jesteś - dlaczego mu tak na tym zależało?
-a nie możesz tego przełożyć? 
-no niech Ci będzie, jutro pojedziemy, ale wtedy już nie będziesz mogła odmówić! - chłopak zaśmiał się i wyszedł z mojego pokoju. Ten dzień minął bardzo szybko. Wyszłam z Rakim, zjadłam obiad, obejrzałam jakiś film z mamą, a przy okazji trochę z nią poplotkowałam, wzięłam prysznic i poszłam spać. 

Następnego dnia obudziłam się wpół do 12 i postanowiłam sobie zrobić dzień lenia, więc nie przebierając się z piżamy czytałam książkę leżąc pod cieplutkim kocykiem. Tę przyjemną chwilę przerwały ciche wibracje mojego telefonu, na którego ekranie widniał napis "tata". Bez wahania odebrałam przykładając smartfona do ucha. 
-cześć kochanie - usłyszałam - jak się czujesz? Wszystko dobrze? Nawet nie napisałaś czy dojechaliście, musiałem dobijać się do Thomasa - tata zasypywał mnie pytaniami nie dając mi dojść do słowa - dogadujesz się z mamą? 
-tak, wszystko jest w porządku. Mama ciepło mnie przyjęła, co było dla mnie troszkę dziwne, ale wiesz, ona się bardzo zmieniła. Jest strasznie opiekuńcza i dostałam od niej młodego munserlandera! - rozmawialiśmy ze sobą jeszcze chwilę. Gdy zorientowałam się, że jest już po 14 szybko wyszłam z łóżka i podbiegłam rytmicznym krokiem do szafy, w której znajdywały się moje ubrania. Nie miałam pojęcia gdzie dokładnie pójdziemy, ale postawiłam na dosyć luźne >rzeczy<. Spięłam włosy w koka i byłam gotowa. Miałam jeszcze trochę wolnego czasu, więc zajęłam się psem. W pewnym momencie do mojego pokoju wszedł blondyn. był ubrany w granatowe jeansy i białą koszulkę z flagą usa, a do tego czarna, zwyczajna bluza i czarne trampki. 
-gotowa? - spytał zdejmując okulary z nosa. Nic nie odpowiadając uśmiechnęłam się. Oboje w ciszy wyszliśmy z domu - więc najpierw pójdziemy na london eye, później przejedziemy się autobusem, żebyś dokładnie zobaczyła london bridge, następnie...
-może pójdziemy najpierw się czegoś napić? - przerwałam mu. 
-jasne, może być i tak - chłopak stracił pewność siebie, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Szliśmy w stronę miasta rozmawiając o sobie nawzajem. Chcieliśmy się trochę poznać, przynajmniej ja chciałam. Doszliśmy do pierwszej, lepszej galerii i poszwendaliśmy się trochę po niej. Weszliśmy do subway'a, gdzie zamówiliśmy sobie dosyć duże kanapki i soki. Nie chcieliśmy tutaj zostawać, więc wyszliśmy z jedzeniem na dwór. Naszym pierwszym celem był london eye. Męczyłam się z kanapką, gdy blondyn już przeżuwał ostatni kęs. 
-nie możesz już? - spytał z pełnymi ustami.

-jestem już pełna, ale jeśli ty masz ochotę, to śmiało - zaśmiałam się wręczając mu prawie połowę swojej bułki. Ten chłopak zachowywał się, jakby nie dostawał jedzenia w domu. 
Spędziliśmy ze sobą kilka dobrze straconych godzin. Na koniec tego owocnego spotkania blondyn postanowił odprowadzić mnie do domu. 

-jesteś pewnie zamęczana takimi pytaniami, ale jestem bardzo ciekawy, dlaczego mieszkasz z tatą? Większość "dzieci" zamieszkuje z matką, gdy ich rodzice się rozwodzą - jego pewność siebie bardzo mi imponowała. Nie lubiłam o tym rozmawiać, ale z drugiej strony po co robić z tego taką wielką tajemnicę. 
-po prostu moja mama nie nadawała się na stałą opiekę nad nami - odpowiedziałam po dłuższej chwili. 
-"nami"? - spytał ze zdziwieniem. 
-tak, mam jeszcze starszego brata, ale on w wieku 18 lat wyprowadził się tutaj, gdyż nie mógł dogadać się z tatą. Całe szczęście teraz ich relacje się poprawiły - opowiadałam mu, a on słuchał jakby była to dla niego bardzo ważna informacja. Pocierałam dłońmi swoje nagie ramiona, tak, aby chociaż trochę je ogrzać. Chłopak widząc moje zachowanie zdjął z siebie swoją bluzę i założył mi ją na ramiona, a ja podziękowałam mu cicho.
-przecież twoja mama jest bardzo miła.
-teraz tak - uśmiechnęłam się - dziękuję, że poświęciłeś mi swój czas - zatrzymałam się przed czarną furtką, która umożliwiała mi wejście prowadzące do drzwi od domu mojej mamy. 
-to ja ci dziękuję. Gdybyś się nie zgodziła pewnie musiałbym iść gdzieś z kumplami, a dzisiaj nie miałem na to najmniejszej ochoty. Czasami są tak strasznie wkurzający, nawet nie masz pojęcia! - chłopak zagalopował się opowiadając mi o swoich kolegach, a ja z grzeczności słuchałam co jakiś czas śmiejąc się z jego żartów. Po czasie oboje zorientowaliśmy się, że najwyższy czas się pożegnać. 
-jutro z rana wpadnę po Rakiego, do zobaczenia - pokiwał mi, gdy ja stałam już w progu drzwi. Zdjęłam buty i poszłam do kuchni, by nalać sobie sok. 
-gdzie byłaś? - mama spytała siedząc na jednym z krzeseł. 
-Niall zaproponował mi wczoraj, że pokaże mi Londyn, nie mówiłam ci?
-nie, a masz jakieś plany na jutro? 
-Thomas chce mnie zabrać do swojej dziewczyny - powiedziałam robiąc minę, która oznaczała, że nie chciało mi się tam iść. 
-ah tak, mówił mi. Ale nie masz się o co martwić, Gemma jest bardzo miła - mama puściła mi oczko i wyszła z pomieszczenia. Wypiłam sok, odświeżyłam się i położyłam się spać. 

* * * 

mi osobiście rozdział się podoba, gdyż właśnie tak go sobie wyobraziłam. 

Gemmy nie będę dodawała do zakładki "bohaterzy", gdyż nie będzie ona pełniła tutaj jakiejś ważnej roli, no chyba, że później, gdy cała akcja się rozwinie. 
W razie niejasności co do opowiadania zapraszam na mojego aska :)

sobota, 18 października 2014

chapter 1

włącz to >>> XXX
miłego czytania!
* * *
w nocy wierciłam się i co chwilę przewracałam na inny bok. budziłam się co jakiś czas, ale w końcu udało mi się całkowicie zasnąć.. niestety ten sen nie trwał długo, gdyż po 3 godzinach obudził mnie zapach tostów, który jakimś cudem pojawił się w moim pokoju. odkryłam z siebie koc i rozciągnęłam się. wyszłam z pokoju i szłam śladem cudownego zapachu. mój tata pracował jako menadżer w świetnej restauracji, więc trochę znał się na gotowaniu. jego dania nie były jakieś super świetne, ale dla mnie były wręcz idealne. gdy doszłam do jadalni zobaczyłam, że na stole są 3 zastawione miejsca. nie powiem, bardzo się zdziwiłam, gdyż mieszkałam sama z tatą. 
-hej księżniczko - tata ucałował mnie w czoło i pokierował, abym usiadła na jednym z miejsc - jak się spało? 
-wyjątkowo źle, ale będę spała w samochodzie - posłałam mu ciepły uśmiech. siedziałam i czekałam aż tata wszystko przyniesie, gdyż nie lubił jak motam mu się pod nogami starając się pomóc. gdy wszystko było gotowe, a tata już miał usiąść na swoim miejscu po mieszkaniu rozległo się twarde i stanowcze pukanie. oboje na siebie spojrzeliśmy. ja z zaciekawieniem, a tata z chytrym uśmieszkiem. poczułam, jak moje dłonie drżą. miałam tylko nadzieję, że to nie mama. o nic nie pytałam, może ze względu na to, że się bałam, a może dlatego, że nie chciałam być rozczarowana. po chwili usłyszałam męski głos, lecz to nadal nic mi nie mówiło. moje oczy zaszkliły się, gdy zza ściany ujrzałam wysokiego bruneta, który nic nie mówiąc rozszerzył ramiona, i uroczo się uśmiechnął. od razu urwałam się z krzesła i podbiegłam do Thomasa. 
-hej królewno, tęskniłem - mocno mnie objął, a ja czułam jak po moich policzkach spływają pojedyncze łzy szczęścia. 
-dlaczego przyjechałeś? - spytałam wycierając twarz w rękawy od piżamy. 
-tak się cieszysz na widok brata? - zmarszczył czoło, nadął policzki i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, na co ja się zaśmiałam. 
-chodzi o to, że za kilka godzin jadę do mamy, więc nie spędzimy ze sobą zbyt dużo czasu. 
-ale ja przyjechałem właśnie po ciebie - nie wiem co poczułam. szczęście? smutek? nie mam pojęcia jak nazwać to uczucie. z jednej strony cieszyłam się, że Thomas mnie zawiezie, ale było mi przykro, że nie był to tata. no ale mówi się trudno, przecież to nie koniec świata. trzeba myśleć pozytywnie, a nie użalać się nad wszystkim. zjedliśmy śniadanie rozmawiając, >ubrałam się<, a następnie spakowałam do końca swoje bagaże. gdy moje walizki, torby, torebki i inne mało potrzebne rzeczy były już w samochodzie wtuliłam się w tors taty. 
-masz być grzeczna, nie stwarzaj problemów, nie rozmawiaj z obcymi i bądź miła dla mamy - tata objął moje policzki w swoje duże, wiecznie ciepłe dłonie i pocałował mnie w czubek nosa. na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a oczy wypełniły się słonymi łzami - pamiętaj o czym wczoraj rozmawialiśmy i nie pij z byle kim gorącej czekolady - zaśmialiśmy się oboje.
-wiem, tato. do zobaczenia za dwa miesiące - ostatni raz go przytuliłam, po czym wsiadłam do samochodu. tata przez chwilę jeszcze rozmawiał z Thomasem, a ja włożyłam moją ukochaną płytę do radia i wsłuchiwałam się w wypływającą melodię starając się zapomnieć o wszystkim. 
-dobra, jedziemy - Tommy odpalił silnik i poczochrał mi włosy - nie martw się, będzie dobrze! 
pokiwałam tacie przez okno, a gdy wyjechaliśmy z naszego osiedla zamknęłam oczy powoli zasypiając. po drodze kilka razy zatrzymaliśmy się do toalety, żeby coś zjeść, odpocząć itp. około godziny 18 Thomas powiadomił mnie, że jesteśmy już na miejscu. moje serce waliło jak nigdy. bałam się spotkania z mamą. nie widziałam jej z 2 lata, bo była zbyt zajęta sobą. dlatego też odeszła od taty. może nie będzie tak źle. starałam się nastawić na to spotkanie pozytywnie, ale coś mi mówiło, że nie jest to najlepszy pomysł. 
-nie przekonasz się, póki nie spróbujesz - z zamyślenia oderwał mnie głos mojego brata. jego śliczny uśmiech sprawiał, że i ja zaczynałam się uśmiechać. gdyby nie był moim bratem definitywnie bym się w nim zakochała. wyszłam z samochodu, a moim oczom ukazał się śliczny dom z czerwonej cegły. miał chyba z 3 piętra, ogromny ogród i śliczne, duże okna. wzięłam głęboki wdech i uśmiechnęłam się do siebie. 
cały czas w mojej głowie tkwiły ostatnie słowa Toma. było mu łatwo mówić, gdyż on mieszkał z mamą, ale po części miał rację. chwyciłam walizki i ruszyłam w stronę kasztanowych drzwi. chciałam już zadzwonić, lecz Thomas powstrzymał mnie chwytając za klamkę. 
-panie przodem - wskazał na otwartą przestrzeń, a ja przełknęłam ślinę. przed drzwiami znajdowały się ciemne, drewniane schody prowadzące do góry. po naszej lewej stronie znajdowało się przejście - na prawo do ogromnego, przytulnego salonu, na lewo do luksusowej czarno-czerwonej kuchni. z naszej prawej strony znajdował się drewniany wieszak, a po lewej stronie schodów był szeroki, ale krótki korytarzyk, który zapewne prowadził do łazienki. całe pomieszczenie było okryte ciemnymi panelami. dziwiło mnie tylko to, że nikt do nas nie wyszedł. w sumie to podobne do mamy - jesteśmy już! - po chwili z salonu wyszła właśnie ona. piękna, szatynka w zwykłych dresach i bluzce. zmieniła się i to całkowicie. w tym momencie myślałam, że zemdleję. kobieta rozszerzyła ramiona rzucając się na mnie. nie wiedziałam co zrobić, byłam jakby sparaliżowana, ale po chwili ją objęłam, jakbym widziała ją pierwszy raz w życiu. tata miał racje. powinnam ją kochać mimo wszystko i tak właśnie było. brakowało mi jej miłości. 
-kocham cię tak bardzo - jej ciepły głos sprawił, że dostałam 'gęsiej skórki' - bardzo się cieszę, że tu jesteś. 
-ja też się cieszę - posłałam jej delikatny uśmiech - nie obraź się, ale jestem zmęczona. mogłabym gdzieś się rozpakować, czy coś? - nie wiedziałam jak mnie przyjmie. dom było wielki, ale nie wiem czy było tutaj dla mnie miejsce. chwilową zagadką było dla mnie to, dlaczego ten dom jest tak duży, skoro mama mieszka tutaj sama z Thomasem. 
-jasne, rozumiem. Tommy wnieś jej walizki na piętro, a ty Holly zaraz wybierzesz sobie pokój - mama patrzyła się na mnie z wielkim uśmiechem. czułam się trochę niekomfortowo. tą jakże krępującą sytuację przerwał tupot czyiś łapek. spojrzałam za mamę i ujrzałam młodego munsterlandera. to był najsłodszy pies jakiego kiedykolwiek widziałam. zasłoniłam otwarte usta dłonią i spojrzałam na mamę.
-możesz go wziąć, jest twój - mama się zaśmiała, a ja ostrożnie wzięłam go z podłogi. 
-przestań, pewnie wydałaś na niego fortunę - uwielbiałam psy, ale nie mogłabym go sobie przywłaszczyć. jestem tutaj od kilkunastu minut, a już dostaję od niej psa? trochę to dziwne, ale może to w ramach przeprosin za tą całą krzywdę, do której i tak nigdy się nie przyzna - jak się wabi? 
-to ty przestań. kupiłam go dla ciebie, więc sama go nazwij - spojrzałam na mamę z niedowierzaniem - chodź, wybierzesz sobie pokój. 
weszłyśmy schodami na piętro, gdzie był długi, czerwony korytarz, a po każdej jego stronie kilka drzwi. 
-na tym piętrze jest moja sypialnia, pokój Thomasa, 2 pokoje gościnne 3 łazienki i jeden wolny pokój, ale jest on praktycznie pusty. - skoro wolny, to chyba mogę go zobaczyć. podbiegłam na koniec korytarza i otworzyłam drzwi. w pokoju znajdowało się wielkie łóżko, lustro na całej wysokości jednej ze ścian i kilka szafek. na jednej komodzie stała wieża stereo. nic więcej nie potrzebowałam. pomieszczenie było w kolorach beżowo-niebieskich. niby nic takiego, ale moją uwagę przykuły ogromne okna w samym rogu pokoju, dzięki którym było można zobaczyć całe centrum Londynu.
-chcę ten pokój - stwierdziłam i odstawiłam psa na jasną podłogę - jest przepiękny - wzięłam swoje walizki, podłączyłam moją mp4 do urządzenia i zaczęłam się rozpakowywać. trochę pomęczyłam się z moimi ubraniami. spojrzałam na zegarek. było coś po 22. postanowiłam zostawić resztę bagaży na jutro. poszłam do łazienki i wzięłam odprężającą kąpiel, po czym udałam się do ciepłego łóżka. 

ze snu wyrwała mnie ślina, którą zostawiał na mojej dłoni szczeniak. 
-hej młody. już nie śpisz, hm? - wzięłam swoje >rzeczy< i poszłam do toalety się ogarnąć, po czym niepewnie zeszłam na dół szukając mamy, którą znalazłam po czasie w kuchni. 
-robię nam kanapki, jak chcesz to mi pomóż - czy ta kobieta nigdy nie przestaje się uśmiechać? wzięłam kilka kawałków i powtarzałam czynności za mamą. 
-mogę się o coś zapytać? 
-jasne, kochanie. o co chodzi? - mama spojrzała zaniepokojona, a ja uśmiechnęłam się na znak, że to nic takiego. 
-dlaczego masz tyle wolnych pokoi, tyle pięter, skoro mieszkasz tutaj tylko z Tom'em? 
-mam wynajem mieszkań na zimę - mama powiedziała to jakby to było normalne. 
-ale.. zimą ludzie chodzą po Twoim domu? tak po prostu? - spytałam zabierając talerz gotowych kanapek i położyłam je na stole w salonie. 
-nie - mama się zaśmiała - wejście do wynajmowanych pokoi jest z boku. z resztą pewnie sama w końcu zauważysz. 
zjedliśmy kolacje. nasze relacje nie były złe, wręcz przeciwnie. jak na 2 lata "przerwy" dogadywałyśmy się całkiem okej. siedzieliśmy najedzeni i wpatrywaliśmy się w jakiś film co jakiś czas rozmawiając na nowy temat. 
-wiesz już jak go nazwiesz? - Thomas spojrzał na munsterlandera. 
-Raki* - powiedziałam głaszcząc mojego nowego przyjaciela. mama i Tom zrobili dziwne miny, ale ja miałam to gdzieś - mam nadzieję, że przyniesie mi szczęście. 
-załatwiłam ci nad nim opiekę - spojrzałam na mamę pytającym wzrokiem - znalazłam ogłoszenie do opieki nad psem, zobacz - rodzicielka podała mi londyńskie pismo, w którym faktycznie znajdywał się taki artykuł 
-będziesz miała więcej czasu na chłopaków, w końcu są wakacje - Thomas zaśmiał się a ja nieoczekiwanie rzuciłam w niego poduszką. 
te wakacje zapowiadają się lepiej niż myślałam. 

* * * 
*Raki (wł. Rakki) - po japońsku znaczy "szczęściarz" 
munsterlander - jest to rasa psa. 

mam nadzieję, że rozdział nie jest nudny. 
kolejny pojawi się prawdopodobnie jutro. 
zapraszam na mojego aska, gdzie możecie zadawać mi pytania dot. tego opowiadania. 
w 2 rozdziale pojawi się nowa osoba :)












Szablon by S1K