włącz to >>> XXX
* * *
Po całkowitym rozpakowaniu swoich rzeczy postanowiłam zająć się Rakim. ruszyłam w poszukiwanie smyczy, ale zapomniałam, że był to dopiero kupiony szczeniak, więc mama pewnie nie pomyślała o tym, aby kupić mu najpotrzebniejsze rzeczy. Wyjęłam ze swojej torebki portfel, wzięłam psa na ręce i udałam się w stronę drzwi, lecz ktoś mnie powstrzymał.
-gdzie idziesz? - wyraźna sylwetka kobiety zastawiła mi punkt wyjścia.
-na spacer. przy okazji kupię Rakiemu jakąś smycz, miski i różne inne pierdoły - mama nic nie mówiąc wyjęła z kieszeni 30 funtów i wręcz wcisnęła mi je w kieszeń, na koniec posyłając mi uśmiech. Odwzajemniłam go w ramach podziękowania i wyszłam cały czas posiadając małego łobuza na rękach. Zorientowałam się, że kompletnie nie znam tego miasta i tej okolicy, więc nie miałam pojęcia w którą stronę mam iść, ale chyba nic nie zaszkodzi, jak trochę się poplączę po Londyńskich ulicach. Wolnym spacerkiem dotarłam do docelowego miejsca, którym był sklep zoologiczny.
-witam, mogę w czymś pomóc? - głos wysokiego, młodego chłopaka zabrzmiał w mojej głowie. Odwróciłam się w jego stronę, odrywając się tym od macania zabawek dla psów.
-szukam czegoś dla tego malucha, a konkretnie chodzi o obroże, coś do karmy, do leżenia i takie tam - Chłopak zaprowadził mnie w kąt, gdzie znajdowały się dokładnie te rzeczy, które przed sekundą wypowiedziałam. Wybierałam idealne sprzęty przez dobre kilkanaście minut, ale w końcu zdecydowałam się na niebieską obrożę i smycz, czarne miski do karmy i wody, leżak w beżowo-niebiesko-brązową kratkę, karmę i ciasteczka.
-wybacz, że pytam, ale do jakiej chodzisz szkoły? - pytanie padło zaraz po tym, gdy zapłaciłam za zakupy. Chłopak nieśmiało się uśmiechnął. Wydawałoby się, jakby chciał coś dodać, ale wyprzedziłam go moją krótką odpowiedzią:
-nie jestem stąd - po czym po prostu wyszłam ze sklepu. Założyłam Rakiemu smycz i szłam zapełnionymi chodnikami. Drogę do domu było mi już o wiele łatwiej znaleźć, gdyż sklep nie był zbyt daleko od domu.
-wróciliśmy! - krzyknęłam by poinformować mamę o swojej obecności, lecz nie uzyskałam odpowiedzi. Poszłam z psem na górę, żeby położyć mu leżak i zostawiłam go tam, wcześniej wsypując jego upragnione jedzenie do nowiutkich misek. Zeszłam do salonu czując zapach miętowej herbaty i ciasta. Na skórzanej kanapie, tyłem do mnie siedziała postać jakiegoś blondyna, który po czasie odwrócił się do mnie z pokerową twarzą.
-zrób sobie herbatę i usiądź do nas kochanie - mama wskazała na fotel, a ja wykonałam jej polecenia czekając na jakiekolwiek wytłumaczenia. Zupełnie się nie odzywając wsłuchiwałam się w rozmowę miedzy rodzicielką, a młodym chłopakiem. Rozmawiali coś o Rakim, więc to musiał być ten opiekun. Wtrąciłam się miedzy mało ważne dla mnie zdania.
-myślę, że potrafiłabym zająć się młodym pieskiem sama - spojrzałam na mamę marszcząc czoło. Nie miałam ochoty, żeby jakiś chłopak nie wiadomo co robił z moim psem.
-dajmy mu szansę. Niall mówi, że już kiedyś opiekował się kilkoma psami, więc o czymś to świadczy.
-no nie wiem.. - wzięłam głęboki wdech - może przyjmiemy Cię na próbny tydzień, później określimy czy dobrze się spisałeś - tym razem zwróciłam się do niebieskookiego. Chłopak nie odzywał się, tylko co jakiś czas posyłał uśmiech w stronę mamy, jakby chciał się jej podlizać. Widocznie ta praca była dla niego ważna. Albo tylko mi się wydawało.
-chcesz poznać Rakiego? - spytałam popijając herbatę z kopru włoskiego.
-pewnie - blondyn znowu posłał swój zniewalający uśmiech, tym razem do mnie.
-za chwilę wrócimy - oboje wstaliśmy z miejsc i ruszyliśmy w stronę mojego pokoju. Chwilę rozmawialiśmy o mało ważnych sprawach. Niall wydawał się całkiem w porządku. Był bardzo śmiały i otwarty, co zrobiło na mnie duże wrażenie. To jest pierwsza tak pozytywna osoba, którą spotkałam od kilku lat.
-więc chciałabyś poznać Londyn? - jego pytanie mnie zaskoczyło. Zabrzmiało to tak, jakby coś sugerował.
-w sumie.. Skoro mam spędzić tutaj wakacje, to fajnie byłoby najpierw zapoznać się z tym miastem - wpatrywałam się w moje palce, które plątałam ze sobą, a blondyn siedział na dywanie głaszcząc szczeniaka.
-mogę Ci pokazać fajne miejsca, zwiedzisz trochę. Będę takim twoim osobistym przewodnikiem - zaśmiał się - no weź, Holly. Zgódź się! Przecież nic nie zaszkodzi.
-no dobra już, zgadzam się. Ale będziesz musiał po mnie przyjść, bo jedynym miejscem, do którego umiem dojść jest sklep zoologiczny - uśmiechnęłam się.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę poznając siebie nawzajem. Mimo tego, że znaliśmy się zaledwie 2 godziny, to czułam, jakbym znała go od 10 lat. Niall w końcu musiał iść do domu, więc odprowadziłam go na przystanek, który znajdował się kilka przecznic dalej.
-do jutra, będę około 15 - wypowiedział ostatnie słowa i wsiadł do autobusu, który po kilkunastu sekundach odjechał, po czym ja zawróciłam do domu.
Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w ekran laptopa czytając informacje na temat munsterlanderów, żeby dowiedzieć się czegoś na temat tego małego potwora, który wciąż żuł swoje zabawki. W pewnym momencie do mojego pokoju wparował zdyszany Thomas.
-co robisz? - spytał opierając się o drzwi, ale zanim cokolwiek odpowiedziałam on wypowiedział już kolejne pytanie - chcesz iść ze mną jutro na kolację? - śmiesznie poruszał brwiami, a ja zamknęłam laptopa i odwróciłam się w jego stronę.
-a to z jakiej okazji? I dlaczego jesteś taki zdyszany, ktoś cię goni? - zaśmiałam się, na co on wytknął mi język powtarzając moje ostatnie zdanie śmiesznym głosem.
-spotykam się jutro z moją dziewczyną, która chciałaby cię poznać. Tyle jej o tobie naopowiadałem, że sama zaproponowała, abyś jutro poszła do niej ze mną! - nie wiem dlaczego Thomasa to tak fascynowało. Ja nigdy nie poszłabym na randkę zabierając ze sobą mojego brata, no ale widocznie ta dziewczyna jest dla niego bardzo ważna, skoro chce jej przedstawić swoją młodszą, irytującą siostrę. Gdy już miałam się zgodzić, przypomniałam sobie, że na jutro jestem umówiona z Niallem, więc z niechęcią odmówiłam.
-przykro mi Tom, ale mam już plany na jutro - brat spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-rozumiem, ale nie wyrobiłabyś się na 19? Podjechałbym po ciebie, tylko do mnie zadzwonisz gdzie jesteś - dlaczego mu tak na tym zależało?
-a nie możesz tego przełożyć?
-no niech Ci będzie, jutro pojedziemy, ale wtedy już nie będziesz mogła odmówić! - chłopak zaśmiał się i wyszedł z mojego pokoju. Ten dzień minął bardzo szybko. Wyszłam z Rakim, zjadłam obiad, obejrzałam jakiś film z mamą, a przy okazji trochę z nią poplotkowałam, wzięłam prysznic i poszłam spać.
Następnego dnia obudziłam się wpół do 12 i postanowiłam sobie zrobić dzień lenia, więc nie przebierając się z piżamy czytałam książkę leżąc pod cieplutkim kocykiem. Tę przyjemną chwilę przerwały ciche wibracje mojego telefonu, na którego ekranie widniał napis "tata". Bez wahania odebrałam przykładając smartfona do ucha.
-cześć kochanie - usłyszałam - jak się czujesz? Wszystko dobrze? Nawet nie napisałaś czy dojechaliście, musiałem dobijać się do Thomasa - tata zasypywał mnie pytaniami nie dając mi dojść do słowa - dogadujesz się z mamą?
-tak, wszystko jest w porządku. Mama ciepło mnie przyjęła, co było dla mnie troszkę dziwne, ale wiesz, ona się bardzo zmieniła. Jest strasznie opiekuńcza i dostałam od niej młodego munserlandera! - rozmawialiśmy ze sobą jeszcze chwilę. Gdy zorientowałam się, że jest już po 14 szybko wyszłam z łóżka i podbiegłam rytmicznym krokiem do szafy, w której znajdywały się moje ubrania. Nie miałam pojęcia gdzie dokładnie pójdziemy, ale postawiłam na dosyć luźne >rzeczy<. Spięłam włosy w koka i byłam gotowa. Miałam jeszcze trochę wolnego czasu, więc zajęłam się psem. W pewnym momencie do mojego pokoju wszedł blondyn. był ubrany w granatowe jeansy i białą koszulkę z flagą usa, a do tego czarna, zwyczajna bluza i czarne trampki.
-gotowa? - spytał zdejmując okulary z nosa. Nic nie odpowiadając uśmiechnęłam się. Oboje w ciszy wyszliśmy z domu - więc najpierw pójdziemy na london eye, później przejedziemy się autobusem, żebyś dokładnie zobaczyła london bridge, następnie...
-może pójdziemy najpierw się czegoś napić? - przerwałam mu.
-jasne, może być i tak - chłopak stracił pewność siebie, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Szliśmy w stronę miasta rozmawiając o sobie nawzajem. Chcieliśmy się trochę poznać, przynajmniej ja chciałam. Doszliśmy do pierwszej, lepszej galerii i poszwendaliśmy się trochę po niej. Weszliśmy do subway'a, gdzie zamówiliśmy sobie dosyć duże kanapki i soki. Nie chcieliśmy tutaj zostawać, więc wyszliśmy z jedzeniem na dwór. Naszym pierwszym celem był london eye. Męczyłam się z kanapką, gdy blondyn już przeżuwał ostatni kęs.
-nie możesz już? - spytał z pełnymi ustami.
-jestem już pełna, ale jeśli ty masz ochotę, to śmiało - zaśmiałam się wręczając mu prawie połowę swojej bułki. Ten chłopak zachowywał się, jakby nie dostawał jedzenia w domu.
Spędziliśmy ze sobą kilka dobrze straconych godzin. Na koniec tego owocnego spotkania blondyn postanowił odprowadzić mnie do domu.
-jesteś pewnie zamęczana takimi pytaniami, ale jestem bardzo ciekawy, dlaczego mieszkasz z tatą? Większość "dzieci" zamieszkuje z matką, gdy ich rodzice się rozwodzą - jego pewność siebie bardzo mi imponowała. Nie lubiłam o tym rozmawiać, ale z drugiej strony po co robić z tego taką wielką tajemnicę.
-po prostu moja mama nie nadawała się na stałą opiekę nad nami - odpowiedziałam po dłuższej chwili.
-"nami"? - spytał ze zdziwieniem.
-tak, mam jeszcze starszego brata, ale on w wieku 18 lat wyprowadził się tutaj, gdyż nie mógł dogadać się z tatą. Całe szczęście teraz ich relacje się poprawiły - opowiadałam mu, a on słuchał jakby była to dla niego bardzo ważna informacja. Pocierałam dłońmi swoje nagie ramiona, tak, aby chociaż trochę je ogrzać. Chłopak widząc moje zachowanie zdjął z siebie swoją bluzę i założył mi ją na ramiona, a ja podziękowałam mu cicho.
-przecież twoja mama jest bardzo miła.
-teraz tak - uśmiechnęłam się - dziękuję, że poświęciłeś mi swój czas - zatrzymałam się przed czarną furtką, która umożliwiała mi wejście prowadzące do drzwi od domu mojej mamy.
-to ja ci dziękuję. Gdybyś się nie zgodziła pewnie musiałbym iść gdzieś z kumplami, a dzisiaj nie miałem na to najmniejszej ochoty. Czasami są tak strasznie wkurzający, nawet nie masz pojęcia! - chłopak zagalopował się opowiadając mi o swoich kolegach, a ja z grzeczności słuchałam co jakiś czas śmiejąc się z jego żartów. Po czasie oboje zorientowaliśmy się, że najwyższy czas się pożegnać.
-jutro z rana wpadnę po Rakiego, do zobaczenia - pokiwał mi, gdy ja stałam już w progu drzwi. Zdjęłam buty i poszłam do kuchni, by nalać sobie sok.
-gdzie byłaś? - mama spytała siedząc na jednym z krzeseł.
-Niall zaproponował mi wczoraj, że pokaże mi Londyn, nie mówiłam ci?
-nie, a masz jakieś plany na jutro?
-Thomas chce mnie zabrać do swojej dziewczyny - powiedziałam robiąc minę, która oznaczała, że nie chciało mi się tam iść.
-ah tak, mówił mi. Ale nie masz się o co martwić, Gemma jest bardzo miła - mama puściła mi oczko i wyszła z pomieszczenia. Wypiłam sok, odświeżyłam się i położyłam się spać.
* * *
mi osobiście rozdział się podoba, gdyż właśnie tak go sobie wyobraziłam.
Gemmy nie będę dodawała do zakładki "bohaterzy", gdyż nie będzie ona pełniła tutaj jakiejś ważnej roli, no chyba, że później, gdy cała akcja się rozwinie.
W razie niejasności co do opowiadania zapraszam na mojego aska :)
Cóż, jak na początek to nie jest źle. Akcja rozwija się powoli, a przynajmniej mam taką nadzieję. Niall wydaje się być miłym chłopakiem, ale żeby tak od razu uciekać od swoich kumpli, nieładnie. Szczerze to myślałam, że Holly będzie bardziej "zbuntowana" zważając na jej relacje z matką, jakie miała wcześniej. Widocznie przekonała się do niej szybko, to chyba dobrze. A ten chłopak z zoologicznego, coś mi się wydaje, że odegra on wielką rolę w Twoim opowiadaniu. I miło, że Thomas chce poznać swoją siostrę z jego dziewczyną. Oby Gemma okazała się faktycznie taka, jak o niech mówiła matka Holly. No i nic, póki co to pozostaje mi czekać na następny. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://were-perfectly-imperfect.blogspot.com/
dziękuję, Twoje zdanie wiele dla mnie znaczy :) a co do tego chłopaka z zoologicznego to masz rację, ale niczego więcej nie zdradzę x
OdpowiedzUsuń/holly.