niedziela, 2 listopada 2014

chapter 5

włącz >>> XXX

* * *
Obudziłam się chwilę po tym, jak głos mamy rozległ się po moim pokoju. Szybkim ruchem zrzuciłam z siebie kołdrę i wzięłam wcześniej przygotowane ubrania. Wybiegłam z pokoju łapiąc po drodze torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami. Ubrałam buty, po czym szybko wzięłam jogurt z lodówki i wyszłam z domu, a następnie wsiadłam do samochodu w którym już dawno czekała na mnie mama.
-jak się czujesz? Widzę, że jest stresik - mama się zaśmiała, a ja wzięłam głęboki oddech.
-dziwisz mi się? - spytałam otwierając pitny jogurt. Była 7:40 a na miejscu miałyśmy być przed 8. Spojrzałam na mamę trochę zmartwionym wzrokiem, a ona przyspieszyła. Jechałyśmy samochodem niecałe 10 minut, więc byłyśmy idealnie na czas. Mama pożegnała się ze mną i odjechała od razu po tym jak wyszłam z pojazdu. Weszłam do restauracji i wszystkie oczy powędrowały na mnie.
-Panno Stoner - zaczęła młoda kobieta z wyraźnym grymasem na twarzy - pierwszy dzień, a Pani już spóźniona? - spytała retorycznie. Chciałam się wytłumaczyć, ale zdążyłam tylko otworzyć usta, a ona już dodała:
-Proszę usiąść. To był pierwszy i ostatni raz - posłała mi sztuczny uśmiech.
-Dobrze, przepraszam - odpowiedziałam i usiadłam obok jakiejś dziewczyny, która jako jedyna posyłała mi uśmiech. Wsłuchiwałam się w niemiły głos Pani Ericy, czyli właścicielki i menagerki tej restauracji.
-Jak już widzieliście mamy nową osobę w naszym personelu. Na razie jest ona na zmywaku na pięć dni próbnych, a dalej zobaczę czy zostanie, czy nie - podniosła jedną brew i dziwnie na mnie spojrzała. Stała przed siedzącymi ludźmi i mierzyła wzrokiem każdą twarz po kolei. Nie była brzydką kobietą. Jak na 30 pare lat miała całkiem zgrabną sylwetkę, zadbane włosy i gładką cerę, ale jej chciwość i bezczelność zabierały jej cały urok.
-No już! Sio mi stąd! Ruszcie się, przecież za chwilę otwieram restauracje! Na co wy czekacie?! - krzyczała na nas, a ja podskoczyłam ze strachu. Weszłam do kuchni i przyglądałam się reszcie pracowników. Wszyscy idealnie spisywali się w swojej pracy, a ja czułam się jak idiotka nie wiedząc nawet gdzie mogę znaleźć jakikolwiek fartuszek czy coś w tym stylu, więc zmywałam naczynia w ubraniach.
-ekhm - usłyszałam jak ktoś zakaszlał za moimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą dziewczynę z fartuszkiem w ręku, która siedziała obok mnie.
-Dziękuję - odwzajemniłam uśmiech i wzięłam od niej fartuch, który od razu sobie zawiązałam.
-Nie ma sprawy. Erica chyba cię nie polubiła, więc jeśli chcesz zostać przy tej pracy to lepiej się nie odzywaj - poradziła mi - poza tym jestem Megan, jestem tutaj kelnerką - wyciągnęła dłoń w moją stronę.
-Holly, na zmywaku - zaśmiałyśmy się i wróciłyśmy do swoich prac.

-Holly, chodź tu! - Megan pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła do centrum kuchni. Weszłyśmy przez próg. Przed nami stali pracownicy kuchni. Nie wiedziałam o co chodzi, ale uśmiechałam się.
-O co chodzi? - spytałam spoglądając na blondynkę zdziwionym wzrokiem.
-Mamy taką tradycję, że jak pojawia się ktoś nowy, to przedstawiamy mu cały personel. A w związku z tym, że Erica gdzies pojechała to jest świetna okazja - zaczęła - a więc od lewej. To jest Booby, nasz cukiernik - wskazała na grubszego, sympatycznego faceta - następna jest Kelly, Jackson i Vera to nasi kelnerzy. Jednocześnie kucharzem i kierownikiem do spraw gastronomii jest Paolo - wskazała na francuskiej urody młodego, przystojnego chłopaka i przedstawiła mi resztę pracowników. Wszyscy miło i ciepło mnie przyjęli. Poczułam, że tutaj pasuję.
-Bardzo się cieszę, że was poznałam, serio - powiedziałam.
-Jeszcze jest Lucas, barman. Ale on zazwyczaj się spóźnia - Meg przewróciła oczami - dobra, zmykajcie już, bo menagerka może przyjechać w każdej chwili!

Wybiła 16. Pracownicy już się zbierali, podczas gdy ja musiałam pozmywać resztę naczyń, bo dziewczyna, która miała mnie zmienić spóźniała się trochę. Gdy skończyłam wycierać ostatnie talerze, a moja zmienniczka już przybyła, podeszła do mnie Megan, a wraz z nią chłopak, którego już kiedyś na pewno gdzieś widziałam. Miał specyficzną urodę, więc nie łatwo go zapomnieć, ale za chiny nie wiedziałam gdzie się minęliśmy.
-hej - dziewczyna przywitała się ze mną - zabieramy cię na miasto, możesz iść? - spytała. Miałam wrażenie, jakby chłopak chował się za nią. Odwracał się, albo zasłaniał co chwilę twarz. Było to bardzo dziwna sytuacja. Czułam się co najmniej głupio.
-um.. jasne, tylko napiszę do mamy, że będę później - uśmiechnęłam się i wyjęłam telefon. Napisałam do mamy smsa, wyszliśmy z restauracji i poszliśmy na miasto. Ja i Meg plotkowałyśmy sobie, a chłopak szedł za nami. Przez cały ten czas nie odzywał się ani słowem. Powietrze było ciepłe, mimo tego, że była godzina 20.
Szliśmy przez centrum miasta i zatrzymywaliśmy się w fast-foodach. Ostatnim miejscem, w którym byliśmy był jakiś bar. Zajęliśmy ostatni wolny stolik i rozsiedliśmy się. Postanowiliśmy coś zjeść. 
-pójdę coś zamówić - blondynka po pewnym czasie wstała i ruszyła w stronę baru. Ja i chłopak siedzieliśmy na przeciwko siebie nic nie mówiąc. Sytuacja z minuty na minutę stawała się bardziej niezręczna, a dziewczyna jak zniknęła tak jej nie było. Siedzieliśmy w ciszy 5 minut, 10, może 15. Nie wiem. Mój mózg cały czas analizował jego twarz. Wyciągnęłam telefon i przeglądałam różne nowo wstawione zdjęcia różnych osób, tak, żeby cokolwiek robić. Podskoczyłam i cicho pisnęłam z przerażenia, gdy nagle dostałam smsa, co najwyraźniej rozbawiło mojego 'towarzysza'. Otworzyłam wiadomość: 
-"spotkałam znajomego, przepraszam, zobaczymy się jutro xx" - dzięki Meggy. Najpierw się umawia, wyrywa mnie na miasto, a później wystawia i zostawia na pastwę losu z chłopakiem, który chyba nie umie mówić, bo przez całe 4 godziny nie powiedział ani słowa. Po prostu idealny wieczór. Włożyłam telefon do kieszeni i odkaszlnęłam. 
-Megan spotkała kogoś i nie przyjdzie już tutaj - poinformowałam bruneta i wstałam kierując się w stronę zatłoczonego wyjścia. W tej hinduskiej knajpce było pięć razy więcej osób, niż miejsc, to jakaś masakra. Wyjęłam czapkę z kieszeni kurtki. Chciałam ją ubrać, ale upadła mi na chodnik. Schyliłam się po nią, lecz ktoś mnie wyprzedził. 
-oh, dzięki - powiedziałam zabierając czapkę. Może skoro za mną szedł, to w końcu się odezwie? Stałam na przeciwko niego, nie dlatego, że chciałam. Stałam tam z grzeczności. Uśmiechnęłam się i założyłam czarny materiał na moją głowę. 
-odprowadzić Cię? - zapytał. Jego głos niby był normalny, ale ten akcent coś mi mówił - poza tym jestem Lucas - uśmiechnął się słodko. 
-ja Holly - odwzajemniłam uśmiech - a wiesz gdzie mieszkam? - zaśmiałam się. Kierowaliśmy się w stronę domu mojej mamy, miałam nadzieję, że nie sprawię mu kłopotu, że nie mieszka na drugim końcu ulicy. 
-twoja mama ma pokoje  do wynajęcia, prawda? Niedaleko zoologicznego.
-właśnie, zoologiczny! - walnęłam się płaską dłonią w czoło, a chłopak pokazał swoje białe ząbki i od razu wiedział o co mi chodzi. 
-nie martw się, ja na początku też patrzę na ciebie i sobie myślę "skąd ja ją znam, no kim ona jest" - zaśmiał się - ale później w jednym z fast-foodów w końcu wpadłem na to, że byłaś u mnie w sklepie z psem. 
-no widzisz, pracujesz tam jeszcze? 
-nie, zwolniłem się. Teraz jestem barmanem, przecież pracujemy razem - uśmiechnął się, a moje policzki przybrały koloru pomidora. W końcu doszliśmy pod furtkę mojego tymczasowego domu. Chłopak wziął głęboki wdech. 
-zazwyczaj nie umawiam się z dziewczynami z pracy - zaczął śmiejąc się - ale ty jesteś na prawdę w porządku - kontynuował, a ja zrobiłam duże oczy - może miałabyś ochotę się spotkać w piątek, albo w sobotę? - spojrzał mi w oczy. Nie miałam ochoty w tej chwili umawiać się z chłopakami, bo za trzy tygodnie koniec wakacji, a ja będę musiała wrócić do domu, ale nie miałam pojęcia jak mu odmówić. Nic nie odpowiadałam. Cały czas układałam idealne zdanie w głowie patrząc na moje stopy. Spojrzałam w jego stronę wiedząc jak mu odpowiedzieć, ale jego już nie było. Westchnęłam cicho i weszłam do domu. Udałam się do kuchni, by przywitać się z matką. 
-hej, jestem już - powiedziałam udając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i wzięłam jabłko do ręki. 
-Harry tu był. Około - mama spojrzała na zegarek - siedemnastej? - zakaszlałam na znak, że prawie się zakrztusiłam.
-nie wiesz co chciał? 
-powiedział, że jak przyjdziesz do domu masz do niego zadzwonić. Ale to nie wszystko - mamy mina była bardzo poważna - był tutaj też Niall. 
-Niall? A ten czego chciał? - spytałam trochę zdenerwowana. 
-nie wiem, jak zobaczył Harry'ego od razu wyszedł - mama wzruszyła ramionami. Schrupałam jabłko do końca i pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, tak, że leżałam na plecach. Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer do Harolda, ale ten nie odebrał. Chciałam zadzwonić do Nialla, ale wyraźnie dotarło do mnie, że nie mam do niego dzwonić, ale z drugiej strony przyszedł tutaj, więc może chciał się pogodzić. Już nie ważne kto kogo przeprosi, nie chciałam się z nikim kłócić, nie lubiłam tego. 
Ale zaraz.. Niall zabronił mi do niego dzwonić, a jakbym do niego poszła? - pomyślałam, ale zaraz po tym wiedziałam, że mój plan nie wypali, gdyż nie mam pojęcia gdzie on mieszka. Wzięłam telefon, weszłam w kontakty i szukałam numeru Nialla, gdy nagle on do mnie zadzwonił. 
-tak? - odebrałam a moje serce waliło jak nienormalne. 
-hej, jesteś już w domu? 
-tak, a co się stało? - przewróciłam się tak, że tym razem leżałam na brzuchu. 
-to nie jest rozmowa na telefon, możesz wyjść? - jego głos drżał, a ja przerażona zgodziłam się, po czym blondyn się rozłączył. Zeszłam na dół zostawiając telefon na łóżku. Ubrałam buty i wyszłam za furtkę rozglądając się za przyjacielem. Stałam na chodniku dosyć sporo czasu. Robiło się zimno, co raz zimniej. Nie chciałam tam stać jak idiotka, więc usiadłam na schodach, które znajdowały się przed drzwiami domu. Siedziałam tam ponad godzinę. 
-hej, może wejdziesz do środka? - mama kolejny raz do mnie przyszła, tym razem okrywając mnie kocem. 
-nie, on na pewno za chwilę przyjdzie - wmawiałam sobie i jej siedząc na zimnych schodach. 
-kochanie, jest po 23 - moje oczy wypełniły się łzami. To są jakieś żarty? Umawia się ze mną, robi mi nadzieję, że w końcu odzyskam przyjaciela i tak po prostu mnie olewa. Pobiegłam do pokoju mając nadzieję, że chociaż do mnie dzwonił, ale niestety tak się nie stało. Wzięłam zimny prysznic, ubrałam się w piżamę i poszłam spać z nadzieją, że jakoś się to ułoży..

* * * 


przepraszam, że rozdziały są takie krótkie, ale nie mam weny, gdyż mam dziennie po 20 a nawet 80 wyświetleń, a jest tylko 7 komentarzy i w tym 3 moje odpowiedzi :)))) 
+ w zakładce "bohaterzy" pojawiły się 2 nowe postacie, myślę, że domyślacie się o kogo chodzi xx

2 komentarze:

  1. Świetne opowiadanie ;) Czekam na następny rozdział xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne.
    http://presuming-harrystyles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K