sobota, 25 października 2014

chapter 4

włącz to >>> XXX

* * *

Od spotkania u Gemmy minęło już sporo czasu, którego wykorzystywałam na zbliżenie się do matki i poszukiwanie Rakiego, którego nadal nigdzie nie mogę znaleźć. Mimo, że Niall już u nas nie pracuje, to dalej utrzymujemy bardzo dobry kontakt. Przebrałam się z piżamy w normalne ubrania i zeszłam na dół w celu obejrzenia jakiegoś filmu. Usiadłam na kanapie i wzięłam pilota ze stołu. Była 18. Stwierdziłam, że jestem głodna, bo nic dzisiaj nie jadłam. Cały dzień przesiedziałam w pokoju, bo nie miałam co robić, z powodu, że mama pojechała na nockę do pracy. Mimo zapełnionej lodówki miałam ochotę na jakieś oryginalną przekąskę. Po chwili zorientowałam się, że powinnam też przygotować coś na kolację, gdyż blondyn dzisiaj do mnie przychodzi. Ubrałam buty, wzięłam portfel i wyszłam na dwór kierując się w stronę sklepu, który nie był tak blisko jak wydawało mi się jadąc do niego samochodem, czy autobusem. Po czasie stwierdziłam, że to nie był zbyt dobry pomysł, by wychodzić bez kurtki. Wiejący we mnie wiatr sprawiał, że mrużyłam oczy i pocierałam zimnymi dłońmi swoje nagie ramiona, lecz szłam nie myśląc o pogodzie, lecz o Niallu, a raczej jego problemie. Ostatnio opowiadał mi, że spotkał sympatyczną dziewczynę, ale nie wie jak do niej zagadać. Niestety mam taki charakter, że martwię się za kogoś i od tamtego czasu tylko myślę jak pomóc Horanowi. Zanim się obejrzałam stałam przed sklepem i prędko weszłam do środka rozglądając się za czymś, na co na prawdę miałam ochotę. Włóczyłam się między pułkami, aż w końcu zdecydowałam się, że zjem "Pain perdu" z pomarańczą, czyli francuskie tosty. Dłużej zajęło mi zastanawianie się co przygotuję na kolację, ale w końcu wpadłam na coś idealnego, smacznego i lekkiego. Wzięłam potrzebne składniki wcześniej zawzięcie ich szukając i udałam się do kasy. Uwielbiam gotować, dlatego też planuję iść na studia kulinarne, zaraz po tym jak skończę liceum w Manchesterze. Wyszłam na zewnątrz z pełnymi siatkami i głośno westchnęłam. Padał deszcz, a ja do domu miałam dobry kilometr, no ale cóż miałam zrobić. Po Tomy'ego nie zadzwonię, bo pojechał z Gemmą do znajomych na  kilka dni, więc pozostało mi iść pieszo i modlić się, żeby jakimś cudem wyszło słońce. Wyszłam poza daszek nad drzwiami sklepu i szłam do domu. Nie minęła minuta, a ja byłam już cała mokra. Pomimo tego, że trzymałam się strony płotów, to i tak jadące samochody sprawiały, że ochlapywały mnie wielkimi kałużami. W tym momencie żałowałam, że jestem tak wybredna co do jedzenia.
-Podwieźć cię? - usłyszałam męski głos dochodzący z samochodu, który cały czas jechał w moją stronę tym samym tempem co ja.
-Nie, dziękuję - powiedziałam nie odwracając się do kierowcy, dlatego, że się bałam, a serce waliło mi jak głupie.
-Ej no, spójrz na mnie - myślałam o najgorszym, ale uległam i spojrzałam się w stronę ulicy. Chłopak zatrzymał samochód, wyszedł z niego i wziął ode mnie zakupy, a zaraz po tym podszedł do drzwi pasażera i otworzył je przede mną.
-Dziękuję - uśmiechnęłam się.
-musisz mi powiedzieć gdzie mieszkasz - powiedział z chytrym uśmieszkiem, a mi przypomniała się bardzo ważna rzecz. Nie wzięłam kluczyków. Nie miałam pojęcia, czy powiedzieć to brunetowi, czy nie. Nie chciałam zwalać na niego odpowiedzialności za moją głupotę, ale nie miałam gdzie pójść.
-to bez znaczenia - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja schowałam twarz w dłonie.
-nie wzięłam kluczy z domu - uśmiechnęłam się sprawiając wrażenie, że nic się nie stało.
-pojedziesz do mnie - powiedział stanowczo, ale ja musiałam odmówić, tylko nie wiedziałam jak to zrobić. Nim zdążyłam zaprzeczyć jego propozycji on otworzył mi już drzwi.
-nie wiem czy to dobry pomysł, ja nawet nie znam twojego imienia - zaśmiałam się wyślizgując się z samochodu.
-Harry - uśmiechnął się pokazując tym swoje urocze dołeczki
-Holly - ukłoniłam się śmiesznie i wyciągnęłam rękę. Oboje się zaśmialiśmy.

Siedzieliśmy przy stole w jadalni rozmawiając o naszych różnych przygodach i śmieliśmy się głośno. Harry popił swój napój i spytał:
-co masz w tych siatkach?
-składniki. Miałam coś przygotować na kolację z przyjacielem, ale chyba nic z tego nie wyjdzie - spojrzałam na swoje palce, które plątałam ze sobą.
-mogę zastąpić twojego przyjaciela? - brunet znowu uśmiechnął się tak, że ja zaśmiałam się na widok jego przesłodkich dołeczków. Chłopak podszedł do wieży stereo i puścił z niej rytmiczne i wesołe piosenki, podczas gdy ja wypakowywałam zakupy. Wytłumaczyłam chłopakowi jak krok po kroku zrobić tosty francuskie, a sama wzięłam się za moje danie popisowe, którym była pizza z mozzarellą, pomidorkami koktajlowymi, rukolą i szynką. Najpierw zajęłam się ciastem, później przygotowałam sobie składniki. Jedliśmy świetne tosty, które przyrządził Harry, podczas czekania na danie główne.
-jak Thomas poznał Gemmę? - loczek spytał mnie z pełnymi ustami.
-sama nie wiem. Nie rozmawiamy na takie tematy - odpowiedziałam patrząc na mało estetycznego tosta, który zniewalał smakiem. Wyjęłam pizze z piekarnika i poczułam czyiś dotyk na swoich dłoniach.
-daj, pewnie jest ciężkie - uśmiechnęłam się i puściłam danie. Po chwili zajadaliśmy się nim siedząc na naszych miejscach, które poprzednio zajęliśmy.
-mógłbym się z Tobą ożenić! - Harry delektował się pizzą.
-to się ożeń - zaśmiałam się.
-gdzie i kiedy - brunet śmiesznie poruszał brwiami, na co ja parsknęłam - tak w ogóle to najpierw Tom ożeni się z Gemmą - zabrzmiało to dosyć poważnie.
-o czym Ty mówisz, Thomas zmienia dziewczyny jak rękawiczki - powiedziałam zirytowana.
-może i tak było, ale myślisz, że skoro jest z moją siostrą już ponad dwa lata, to nagle ją rzuci? - spojrzałam na niego zdziwiona. Byłam pewna, że Gemma jest "świeża", jak to mówi mój brat.
-nie, ale nie wezmą tak szybko ślubu. Nie znam dobrze Gemmy, ale znam Thomasa - powiedziałam pewnie, ale Harry znowu zaskoczył mnie wiadomościami, o których nie miałam pojęcia.
-a myślisz, że dlaczego on pojechał z nią akurat do Paryża? On chce się jej oświadczyć, nie mówił ci?
I znowu poczułam się, jakby ktoś dał mi w twarz. Nie chciałam zgrywać idiotki, że wszystko wiem, ale głupio mi było, że Harry wie takie rzeczy, a ja nie.
-a jak tam z twoim psem? - na całe szczęście chyba wyczuł o co chodzi i szybko zmienił temat.
-nijak. Nadal się nie znalazł - powiedziałam bez wyrażania jakichkolwiek emocji.
Rozmawialiśmy tak całą noc, a nad ranem brunet zawiózł mnie do domu.

Otworzyłam drzwi i zdjęłam buty, następnie poszłam do salonu, gdzie zastałam Nialla. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-hej - uśmiechnęłam się, a on parsknął zezłoszczony i pokiwał głową gwałtownie mnie omijając - zaczekaj - zatrzymałam go, gdy zorientowałam się, że wyszedł z domu, a on odwrócił się stojąc już za furtką - zostań, proszę..
-nie dzwoń do mnie - powiedział i odszedł. Tak po prostu. Rozpłakałam się stojąc w miejscu. Przecież nie zrobiłam tego wszystkiego specjalnie. Poczułam jak mama obejmuje mnie od tyłu. Usiadłyśmy na kanapie i wszystko jej opowiedziałam.
-kochanie - mama złapała mnie za ręce - on spał na schodach całą noc - jeszcze bardziej się rozpłakałam. Nie chciałam żeby tak wyszło. Niall był tylko moim przyjacielem, ale zależało mi na nim jak na nikim innym.

* * *

!!!rozdział nie sprawdzony!!!
spokojnie, na jutro również przewiduję nieco dłuższy (mam nadzieję) rozdział.
napisałam ten już dzisiaj, dlatego, że mi się nudziło :)







chapter 3

włącz to >>>> XXX

* * * 

-Holly obudź się! - przeraziłam się usłyszawszy krzyki mojego brata, który stał nad moją osobą. Odkryłam kołdrę i spojrzałam na niego dziwnym wzrokiem, a on uśmiechnął się i dodał:
-za cztery godziny jedziemy!
Kocham Thomasa, ale czasami go nie pojmuję. Za cztery godziny wyjeżdżamy z domu, dlatego on postanowił już teraz mnie obudzić. Wstałam z łóżka, gdy mój braciszek raczył sobie pójść i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wykonałam różne inne nieważne czynności, po czym zawinięta w ręcznik podeszłam do szafy pełnej ubrań. Co z tego, że moje ciuchy wręcz rozsypywały się po całym pokoju, skoro i tak nigdy nie miałam co ubrać. Nie chciałam ubierać jakiejś super eleganckiej sukienki, ale też nie chciałam wyglądać jakbym dopiero co poszła na spacer z psem. Wyjęłam białą bluzkę i czarną spódniczkę. Miałam nadzieję, że nie wyglądam jak idiotka. Zrobiłam sobie kłosa opadającego mi na ramię i fizycznie byłam gotowa, ale w duszy bałam się, że zrobię na Gemmie złe wrażenie. Nie znam jej, nie mam pojęcia jaka jest i jak przyjmie moją osobę. Jedyne co wiem to to, że Tommy nie związałby się z byle jaką dziewczyną i ta myśl po części mnie uspakajała. Wzięłam psa na ręce i gdy tylko zaburczało mi w brzuchu wzięłam swoją torebkę do której włożyłam telefon i zeszłam na dół. Tom dobrze wiedział co robi budząc mnie tak wcześnie, bo do wyjazdu zostało pół godziny. Zrobiłam sobie płatki i zjadłam je na spokojnie rozmyślając kim jest Gemma, jak wygląda i tak dalej.
-chodź już, zjesz u nich - odłożyłam zużyte naczynia do zmywarki i ruszyłam za starszym bratem ubierając po drodze buty. Zaraz, zaraz, nich?! Nie wiedziałam o co chodzi, przecież Tommy mówił, że jego dziewczyny mama nie mieszka w Londynie.

Podjechaliśmy smartem mojego brata pod mały, szeregowy domek, który z zewnątrz przypominał wiejska chatka. Serce zaczęło mi bić, a w głowie układały się różnego rodzaju myśli, nie tylko pozytywne.
Thomas wziął kwiaty z moich kolan i wyszedł z samochodu, a ja powtórzyłam jego ostatni czyn zapinając Rakiemu smycz. Weszliśmy po schodach. Po jakimś czasie za drzwiami stanęła Gemma z wielkim uśmiechem na twarzy spoglądająca to na Toma, to na mnie. 
-hej, zapraszam - otworzyła szerzej drzwi odsuwając się do ściany. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Przywitaliśmy się z dziewczyną i usiedliśmy przy stoliku w salonie. Gem najpierw wypytywała się mnie o to czy mi się tu podoba, co planuję robić w przyszłości i tak dalej. Cała ta sytuacja była bardzo miła, czułam się dobrze w jej towarzystwie, ale nie wiedziałam jak mam się zachować, gdy ona i Tommy zaczęli ze sobą rozmawiać o mało ważnych dla mnie sprawach, o których kompletnie nie miałam pojęcia. Mój wzrok chodził za szczeniakiem, który wszystko obwąchiwał. Musieliśmy go zabrać ze sobą, gdyż mama jechała do pracy, a jeżeli zostawiłabym go samego w domu to zapewne wszystko by pogryzł. Gdy Raki podszedł do mnie i zaczął dreptać po zimnej podłodze zrozumiałam, że trzeba wyjść z nim da dwór. 
-Raki chyba chce na dwór, za chwilę wrócę - grzecznie przeprosiłam wychodząc z psem przed dom. Spacerowałam z nim patrząc się na chodnik. Nagle straciłam go z oczu. Rozglądałam się po całym osiedlu, ale nic nie mogłam zobaczyć, gdyż było już całkiem ciemno. Wołałam go, ale nic. Zaczęłam biec, mając nadzieję, że za chwilę go znajdę. 
W pewnym momencie poczułam dosyć mocne uderzenie w bok. Zatrzymałam się i spojrzałam za siebie. 
-uważaj co robisz! - w świetle latarni zobaczyłam postać bruneta w kręconych włosach. 
-to Ty patrz przed siebie - odpowiedziałam. Moje oczy wypełniły się łzami na myśl, że już nigdy nie znajdę mojego małego szczeniaczka. Wytarłam moje mokre oczy rękawem i już miałam się odwrócić, ale chłopak spojrzał na mnie pytającym wzrokiem podchodząc coraz bliżej. 
-przepraszam - złapał mnie za ramiona i schylił się, by zobaczyć moją zasmuconą twarz z bliska - ej, tylko nie płacz, proszę. Przecież nic się nie stało - uśmiechnął się by mnie pocieszyć.
-dziękuję, ale nie chodzi o to 
-a o co w takim razie? - spytał zatroskany nie spuszczając wzroku z mojej twarzy. Czułam się trochę skrępowana, ale opowiedziałam mu całą sytuację w skrócie, na co on puścił mnie i westchnął nie wiedząc co zrobić. Przeczesał swoje loki składając dłonie przy ustach. Staliśmy chwilę w ciszy, którą ja przerwałam: 
-to bez sensu. Nie potrzebnie zawracam ci głowę, przecież to nie twój problem tylko mój. Jeszcze raz przepraszam - wyminęłam go i ruszyłam w stronę z której przyszłam. Chłopak wołał, żebym poczekała, ale ja nie chciałam. Nie mogłam sobie przypomnieć jaki numer miał dom Gemmy, więc błąkałam się po osiedlu kilka dobrych minut. W końcu postanowiłam zadzwonić do Thomasa. Gdy trafiłam do wyznaczonego miejsca zadzwoniłam do drzwi, które po chwili się otworzyły. Podniosłam głowę i ujrzałam przed sobą tego samego bruneta, na którego wpadłam godzinę temu. Na jego twarzy zagościło zdziwienie, a po chwili uśmiech. Weszłam do środka z dziwnym uśmiechem. Usiedliśmy przy Gemmie i Thomasie nic nie mówiąc, a oni patrzeli na nas jak na idiotów. 
-gdzie jest Raki? - Tom ocknął się po chwili, a z mojej twarzy zniknął uśmiech. 
-nie wiem.. - odpowiedziałam smutno. 
-jak to nie wiesz?!- zaczął na mnie krzyczeć, a ja się nie odzywałam. Było mi przykro, ponieważ nienawidzę tego uczucia, kiedy mimo wszystko nie mogę nic zrobić, ale Gem go uspokoiła, a ja wszystko im wytłumaczyłam pomijając wątek z brunetem, którego imienia nadal nie znam. 

* * * 

przepraszam, że taki krótki, ale za to jutro już będzie następny :) 
+ widzieliście teledysk do smg? dsfnsoifjdsoifj

niedziela, 19 października 2014

chapter 2

włącz to >>> XXX

* * *

Po całkowitym rozpakowaniu swoich rzeczy postanowiłam zająć się Rakim. ruszyłam w poszukiwanie smyczy, ale zapomniałam, że był to dopiero kupiony szczeniak, więc mama pewnie nie pomyślała o tym, aby kupić mu najpotrzebniejsze rzeczy. Wyjęłam ze swojej torebki portfel, wzięłam psa na ręce i udałam się w stronę drzwi, lecz ktoś mnie powstrzymał. 
-gdzie idziesz? - wyraźna sylwetka kobiety zastawiła mi punkt wyjścia. 
-na spacer. przy okazji kupię Rakiemu jakąś smycz, miski i różne inne pierdoły - mama nic nie mówiąc wyjęła z kieszeni 30 funtów i wręcz wcisnęła mi je w kieszeń, na koniec posyłając mi uśmiech. Odwzajemniłam go w ramach podziękowania i wyszłam cały czas posiadając małego łobuza na rękach. Zorientowałam się, że kompletnie nie znam tego miasta i tej okolicy, więc nie miałam pojęcia w którą stronę mam iść, ale chyba nic nie zaszkodzi, jak trochę się poplączę po Londyńskich ulicach. Wolnym spacerkiem dotarłam do docelowego miejsca, którym był sklep zoologiczny.
-witam, mogę w czymś pomóc? - głos wysokiego, młodego chłopaka zabrzmiał w mojej głowie. Odwróciłam się w jego stronę, odrywając się tym od macania zabawek dla psów. 
-szukam czegoś dla tego malucha, a konkretnie chodzi o obroże, coś do karmy, do leżenia i takie tam - Chłopak zaprowadził mnie w kąt, gdzie znajdowały się dokładnie te rzeczy, które przed sekundą wypowiedziałam. Wybierałam idealne sprzęty przez dobre kilkanaście minut, ale w końcu zdecydowałam się na niebieską obrożę i smycz, czarne miski do karmy i wody, leżak w beżowo-niebiesko-brązową kratkę, karmę i ciasteczka. 
-wybacz, że pytam, ale do jakiej chodzisz szkoły? - pytanie padło zaraz po tym, gdy zapłaciłam za zakupy. Chłopak nieśmiało się uśmiechnął. Wydawałoby się, jakby chciał coś dodać, ale wyprzedziłam go moją krótką odpowiedzią: 
-nie jestem stąd - po czym po prostu wyszłam ze sklepu. Założyłam Rakiemu smycz i szłam zapełnionymi chodnikami. Drogę do domu było mi już o wiele łatwiej znaleźć, gdyż sklep nie był zbyt daleko od domu.

-wróciliśmy! - krzyknęłam by poinformować mamę o swojej obecności, lecz nie uzyskałam odpowiedzi. Poszłam z psem na górę, żeby położyć mu leżak i zostawiłam go tam, wcześniej wsypując jego upragnione jedzenie do nowiutkich misek. Zeszłam do salonu czując zapach miętowej herbaty i ciasta. Na skórzanej kanapie, tyłem do mnie siedziała postać jakiegoś blondyna, który po czasie odwrócił się do mnie z pokerową twarzą. 
-zrób sobie herbatę i usiądź do nas kochanie - mama wskazała na fotel, a ja wykonałam jej polecenia czekając na jakiekolwiek wytłumaczenia. Zupełnie się nie odzywając wsłuchiwałam się w rozmowę miedzy rodzicielką, a młodym chłopakiem. Rozmawiali coś o Rakim, więc to musiał być ten opiekun. Wtrąciłam się miedzy mało ważne dla mnie zdania. 
-myślę, że potrafiłabym zająć się młodym pieskiem sama - spojrzałam na mamę marszcząc czoło. Nie miałam ochoty, żeby jakiś chłopak nie wiadomo co robił z moim psem. 
-dajmy mu szansę. Niall mówi, że już kiedyś opiekował się kilkoma psami, więc o czymś to świadczy. 
-no nie wiem.. - wzięłam głęboki wdech - może przyjmiemy Cię na próbny tydzień, później określimy czy dobrze się spisałeś - tym razem zwróciłam się do niebieskookiego. Chłopak nie odzywał się, tylko co jakiś czas posyłał uśmiech w stronę mamy, jakby chciał się jej podlizać. Widocznie ta praca była dla niego ważna. Albo tylko mi się wydawało.
-chcesz poznać Rakiego? - spytałam popijając herbatę z kopru włoskiego. 
-pewnie - blondyn znowu posłał swój zniewalający uśmiech, tym razem do mnie.
-za chwilę wrócimy - oboje wstaliśmy z miejsc i ruszyliśmy w stronę mojego pokoju. Chwilę rozmawialiśmy o mało ważnych sprawach. Niall wydawał się całkiem w porządku. Był bardzo śmiały i otwarty, co zrobiło na mnie duże wrażenie. To jest pierwsza tak pozytywna osoba, którą spotkałam od kilku lat.
-więc chciałabyś poznać Londyn? - jego pytanie mnie zaskoczyło. Zabrzmiało to tak, jakby coś sugerował. 
-w sumie.. Skoro mam spędzić tutaj wakacje, to fajnie byłoby najpierw zapoznać się z tym miastem - wpatrywałam się w moje palce, które plątałam ze sobą, a blondyn siedział na dywanie głaszcząc szczeniaka. 
-mogę Ci pokazać fajne miejsca, zwiedzisz trochę. Będę takim twoim osobistym przewodnikiem - zaśmiał się - no weź, Holly. Zgódź się! Przecież nic nie zaszkodzi. 
-no dobra już, zgadzam się. Ale będziesz musiał po mnie przyjść, bo jedynym miejscem, do którego umiem dojść jest sklep zoologiczny - uśmiechnęłam się. 
Posiedzieliśmy jeszcze trochę poznając siebie nawzajem. Mimo tego, że znaliśmy się zaledwie 2 godziny, to czułam, jakbym znała go od 10 lat. Niall w końcu musiał iść do domu, więc odprowadziłam go na przystanek, który znajdował się kilka przecznic dalej. 
-do jutra, będę około 15 - wypowiedział ostatnie słowa i wsiadł do autobusu, który po kilkunastu sekundach odjechał, po czym ja zawróciłam do domu. 

Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w ekran laptopa czytając informacje na temat munsterlanderów, żeby dowiedzieć się czegoś na temat tego małego potwora, który wciąż żuł swoje zabawki. W pewnym momencie do mojego pokoju wparował zdyszany Thomas. 
-co robisz? - spytał opierając się o drzwi, ale zanim cokolwiek odpowiedziałam on wypowiedział już kolejne pytanie - chcesz iść ze mną jutro na kolację? - śmiesznie poruszał brwiami, a ja zamknęłam laptopa i odwróciłam się w jego stronę. 
-a to z jakiej okazji? I dlaczego jesteś taki zdyszany, ktoś cię goni? - zaśmiałam się, na co on wytknął mi język powtarzając moje ostatnie zdanie śmiesznym głosem. 
-spotykam się jutro z moją dziewczyną, która chciałaby cię poznać. Tyle jej o tobie naopowiadałem, że sama zaproponowała, abyś jutro poszła do niej ze mną! - nie wiem dlaczego Thomasa to tak fascynowało. Ja nigdy nie poszłabym na randkę zabierając ze sobą mojego brata, no ale widocznie ta dziewczyna jest dla niego bardzo ważna, skoro chce jej przedstawić swoją młodszą, irytującą siostrę. Gdy już miałam się zgodzić, przypomniałam sobie, że na jutro jestem umówiona z Niallem, więc z niechęcią odmówiłam. 
-przykro mi Tom, ale mam już plany na jutro - brat spojrzał na mnie z niedowierzaniem. 
-rozumiem, ale nie wyrobiłabyś się na 19? Podjechałbym po ciebie, tylko do mnie zadzwonisz gdzie jesteś - dlaczego mu tak na tym zależało?
-a nie możesz tego przełożyć? 
-no niech Ci będzie, jutro pojedziemy, ale wtedy już nie będziesz mogła odmówić! - chłopak zaśmiał się i wyszedł z mojego pokoju. Ten dzień minął bardzo szybko. Wyszłam z Rakim, zjadłam obiad, obejrzałam jakiś film z mamą, a przy okazji trochę z nią poplotkowałam, wzięłam prysznic i poszłam spać. 

Następnego dnia obudziłam się wpół do 12 i postanowiłam sobie zrobić dzień lenia, więc nie przebierając się z piżamy czytałam książkę leżąc pod cieplutkim kocykiem. Tę przyjemną chwilę przerwały ciche wibracje mojego telefonu, na którego ekranie widniał napis "tata". Bez wahania odebrałam przykładając smartfona do ucha. 
-cześć kochanie - usłyszałam - jak się czujesz? Wszystko dobrze? Nawet nie napisałaś czy dojechaliście, musiałem dobijać się do Thomasa - tata zasypywał mnie pytaniami nie dając mi dojść do słowa - dogadujesz się z mamą? 
-tak, wszystko jest w porządku. Mama ciepło mnie przyjęła, co było dla mnie troszkę dziwne, ale wiesz, ona się bardzo zmieniła. Jest strasznie opiekuńcza i dostałam od niej młodego munserlandera! - rozmawialiśmy ze sobą jeszcze chwilę. Gdy zorientowałam się, że jest już po 14 szybko wyszłam z łóżka i podbiegłam rytmicznym krokiem do szafy, w której znajdywały się moje ubrania. Nie miałam pojęcia gdzie dokładnie pójdziemy, ale postawiłam na dosyć luźne >rzeczy<. Spięłam włosy w koka i byłam gotowa. Miałam jeszcze trochę wolnego czasu, więc zajęłam się psem. W pewnym momencie do mojego pokoju wszedł blondyn. był ubrany w granatowe jeansy i białą koszulkę z flagą usa, a do tego czarna, zwyczajna bluza i czarne trampki. 
-gotowa? - spytał zdejmując okulary z nosa. Nic nie odpowiadając uśmiechnęłam się. Oboje w ciszy wyszliśmy z domu - więc najpierw pójdziemy na london eye, później przejedziemy się autobusem, żebyś dokładnie zobaczyła london bridge, następnie...
-może pójdziemy najpierw się czegoś napić? - przerwałam mu. 
-jasne, może być i tak - chłopak stracił pewność siebie, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Szliśmy w stronę miasta rozmawiając o sobie nawzajem. Chcieliśmy się trochę poznać, przynajmniej ja chciałam. Doszliśmy do pierwszej, lepszej galerii i poszwendaliśmy się trochę po niej. Weszliśmy do subway'a, gdzie zamówiliśmy sobie dosyć duże kanapki i soki. Nie chcieliśmy tutaj zostawać, więc wyszliśmy z jedzeniem na dwór. Naszym pierwszym celem był london eye. Męczyłam się z kanapką, gdy blondyn już przeżuwał ostatni kęs. 
-nie możesz już? - spytał z pełnymi ustami.

-jestem już pełna, ale jeśli ty masz ochotę, to śmiało - zaśmiałam się wręczając mu prawie połowę swojej bułki. Ten chłopak zachowywał się, jakby nie dostawał jedzenia w domu. 
Spędziliśmy ze sobą kilka dobrze straconych godzin. Na koniec tego owocnego spotkania blondyn postanowił odprowadzić mnie do domu. 

-jesteś pewnie zamęczana takimi pytaniami, ale jestem bardzo ciekawy, dlaczego mieszkasz z tatą? Większość "dzieci" zamieszkuje z matką, gdy ich rodzice się rozwodzą - jego pewność siebie bardzo mi imponowała. Nie lubiłam o tym rozmawiać, ale z drugiej strony po co robić z tego taką wielką tajemnicę. 
-po prostu moja mama nie nadawała się na stałą opiekę nad nami - odpowiedziałam po dłuższej chwili. 
-"nami"? - spytał ze zdziwieniem. 
-tak, mam jeszcze starszego brata, ale on w wieku 18 lat wyprowadził się tutaj, gdyż nie mógł dogadać się z tatą. Całe szczęście teraz ich relacje się poprawiły - opowiadałam mu, a on słuchał jakby była to dla niego bardzo ważna informacja. Pocierałam dłońmi swoje nagie ramiona, tak, aby chociaż trochę je ogrzać. Chłopak widząc moje zachowanie zdjął z siebie swoją bluzę i założył mi ją na ramiona, a ja podziękowałam mu cicho.
-przecież twoja mama jest bardzo miła.
-teraz tak - uśmiechnęłam się - dziękuję, że poświęciłeś mi swój czas - zatrzymałam się przed czarną furtką, która umożliwiała mi wejście prowadzące do drzwi od domu mojej mamy. 
-to ja ci dziękuję. Gdybyś się nie zgodziła pewnie musiałbym iść gdzieś z kumplami, a dzisiaj nie miałem na to najmniejszej ochoty. Czasami są tak strasznie wkurzający, nawet nie masz pojęcia! - chłopak zagalopował się opowiadając mi o swoich kolegach, a ja z grzeczności słuchałam co jakiś czas śmiejąc się z jego żartów. Po czasie oboje zorientowaliśmy się, że najwyższy czas się pożegnać. 
-jutro z rana wpadnę po Rakiego, do zobaczenia - pokiwał mi, gdy ja stałam już w progu drzwi. Zdjęłam buty i poszłam do kuchni, by nalać sobie sok. 
-gdzie byłaś? - mama spytała siedząc na jednym z krzeseł. 
-Niall zaproponował mi wczoraj, że pokaże mi Londyn, nie mówiłam ci?
-nie, a masz jakieś plany na jutro? 
-Thomas chce mnie zabrać do swojej dziewczyny - powiedziałam robiąc minę, która oznaczała, że nie chciało mi się tam iść. 
-ah tak, mówił mi. Ale nie masz się o co martwić, Gemma jest bardzo miła - mama puściła mi oczko i wyszła z pomieszczenia. Wypiłam sok, odświeżyłam się i położyłam się spać. 

* * * 

mi osobiście rozdział się podoba, gdyż właśnie tak go sobie wyobraziłam. 

Gemmy nie będę dodawała do zakładki "bohaterzy", gdyż nie będzie ona pełniła tutaj jakiejś ważnej roli, no chyba, że później, gdy cała akcja się rozwinie. 
W razie niejasności co do opowiadania zapraszam na mojego aska :)

sobota, 18 października 2014

chapter 1

włącz to >>> XXX
miłego czytania!
* * *
w nocy wierciłam się i co chwilę przewracałam na inny bok. budziłam się co jakiś czas, ale w końcu udało mi się całkowicie zasnąć.. niestety ten sen nie trwał długo, gdyż po 3 godzinach obudził mnie zapach tostów, który jakimś cudem pojawił się w moim pokoju. odkryłam z siebie koc i rozciągnęłam się. wyszłam z pokoju i szłam śladem cudownego zapachu. mój tata pracował jako menadżer w świetnej restauracji, więc trochę znał się na gotowaniu. jego dania nie były jakieś super świetne, ale dla mnie były wręcz idealne. gdy doszłam do jadalni zobaczyłam, że na stole są 3 zastawione miejsca. nie powiem, bardzo się zdziwiłam, gdyż mieszkałam sama z tatą. 
-hej księżniczko - tata ucałował mnie w czoło i pokierował, abym usiadła na jednym z miejsc - jak się spało? 
-wyjątkowo źle, ale będę spała w samochodzie - posłałam mu ciepły uśmiech. siedziałam i czekałam aż tata wszystko przyniesie, gdyż nie lubił jak motam mu się pod nogami starając się pomóc. gdy wszystko było gotowe, a tata już miał usiąść na swoim miejscu po mieszkaniu rozległo się twarde i stanowcze pukanie. oboje na siebie spojrzeliśmy. ja z zaciekawieniem, a tata z chytrym uśmieszkiem. poczułam, jak moje dłonie drżą. miałam tylko nadzieję, że to nie mama. o nic nie pytałam, może ze względu na to, że się bałam, a może dlatego, że nie chciałam być rozczarowana. po chwili usłyszałam męski głos, lecz to nadal nic mi nie mówiło. moje oczy zaszkliły się, gdy zza ściany ujrzałam wysokiego bruneta, który nic nie mówiąc rozszerzył ramiona, i uroczo się uśmiechnął. od razu urwałam się z krzesła i podbiegłam do Thomasa. 
-hej królewno, tęskniłem - mocno mnie objął, a ja czułam jak po moich policzkach spływają pojedyncze łzy szczęścia. 
-dlaczego przyjechałeś? - spytałam wycierając twarz w rękawy od piżamy. 
-tak się cieszysz na widok brata? - zmarszczył czoło, nadął policzki i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, na co ja się zaśmiałam. 
-chodzi o to, że za kilka godzin jadę do mamy, więc nie spędzimy ze sobą zbyt dużo czasu. 
-ale ja przyjechałem właśnie po ciebie - nie wiem co poczułam. szczęście? smutek? nie mam pojęcia jak nazwać to uczucie. z jednej strony cieszyłam się, że Thomas mnie zawiezie, ale było mi przykro, że nie był to tata. no ale mówi się trudno, przecież to nie koniec świata. trzeba myśleć pozytywnie, a nie użalać się nad wszystkim. zjedliśmy śniadanie rozmawiając, >ubrałam się<, a następnie spakowałam do końca swoje bagaże. gdy moje walizki, torby, torebki i inne mało potrzebne rzeczy były już w samochodzie wtuliłam się w tors taty. 
-masz być grzeczna, nie stwarzaj problemów, nie rozmawiaj z obcymi i bądź miła dla mamy - tata objął moje policzki w swoje duże, wiecznie ciepłe dłonie i pocałował mnie w czubek nosa. na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a oczy wypełniły się słonymi łzami - pamiętaj o czym wczoraj rozmawialiśmy i nie pij z byle kim gorącej czekolady - zaśmialiśmy się oboje.
-wiem, tato. do zobaczenia za dwa miesiące - ostatni raz go przytuliłam, po czym wsiadłam do samochodu. tata przez chwilę jeszcze rozmawiał z Thomasem, a ja włożyłam moją ukochaną płytę do radia i wsłuchiwałam się w wypływającą melodię starając się zapomnieć o wszystkim. 
-dobra, jedziemy - Tommy odpalił silnik i poczochrał mi włosy - nie martw się, będzie dobrze! 
pokiwałam tacie przez okno, a gdy wyjechaliśmy z naszego osiedla zamknęłam oczy powoli zasypiając. po drodze kilka razy zatrzymaliśmy się do toalety, żeby coś zjeść, odpocząć itp. około godziny 18 Thomas powiadomił mnie, że jesteśmy już na miejscu. moje serce waliło jak nigdy. bałam się spotkania z mamą. nie widziałam jej z 2 lata, bo była zbyt zajęta sobą. dlatego też odeszła od taty. może nie będzie tak źle. starałam się nastawić na to spotkanie pozytywnie, ale coś mi mówiło, że nie jest to najlepszy pomysł. 
-nie przekonasz się, póki nie spróbujesz - z zamyślenia oderwał mnie głos mojego brata. jego śliczny uśmiech sprawiał, że i ja zaczynałam się uśmiechać. gdyby nie był moim bratem definitywnie bym się w nim zakochała. wyszłam z samochodu, a moim oczom ukazał się śliczny dom z czerwonej cegły. miał chyba z 3 piętra, ogromny ogród i śliczne, duże okna. wzięłam głęboki wdech i uśmiechnęłam się do siebie. 
cały czas w mojej głowie tkwiły ostatnie słowa Toma. było mu łatwo mówić, gdyż on mieszkał z mamą, ale po części miał rację. chwyciłam walizki i ruszyłam w stronę kasztanowych drzwi. chciałam już zadzwonić, lecz Thomas powstrzymał mnie chwytając za klamkę. 
-panie przodem - wskazał na otwartą przestrzeń, a ja przełknęłam ślinę. przed drzwiami znajdowały się ciemne, drewniane schody prowadzące do góry. po naszej lewej stronie znajdowało się przejście - na prawo do ogromnego, przytulnego salonu, na lewo do luksusowej czarno-czerwonej kuchni. z naszej prawej strony znajdował się drewniany wieszak, a po lewej stronie schodów był szeroki, ale krótki korytarzyk, który zapewne prowadził do łazienki. całe pomieszczenie było okryte ciemnymi panelami. dziwiło mnie tylko to, że nikt do nas nie wyszedł. w sumie to podobne do mamy - jesteśmy już! - po chwili z salonu wyszła właśnie ona. piękna, szatynka w zwykłych dresach i bluzce. zmieniła się i to całkowicie. w tym momencie myślałam, że zemdleję. kobieta rozszerzyła ramiona rzucając się na mnie. nie wiedziałam co zrobić, byłam jakby sparaliżowana, ale po chwili ją objęłam, jakbym widziała ją pierwszy raz w życiu. tata miał racje. powinnam ją kochać mimo wszystko i tak właśnie było. brakowało mi jej miłości. 
-kocham cię tak bardzo - jej ciepły głos sprawił, że dostałam 'gęsiej skórki' - bardzo się cieszę, że tu jesteś. 
-ja też się cieszę - posłałam jej delikatny uśmiech - nie obraź się, ale jestem zmęczona. mogłabym gdzieś się rozpakować, czy coś? - nie wiedziałam jak mnie przyjmie. dom było wielki, ale nie wiem czy było tutaj dla mnie miejsce. chwilową zagadką było dla mnie to, dlaczego ten dom jest tak duży, skoro mama mieszka tutaj sama z Thomasem. 
-jasne, rozumiem. Tommy wnieś jej walizki na piętro, a ty Holly zaraz wybierzesz sobie pokój - mama patrzyła się na mnie z wielkim uśmiechem. czułam się trochę niekomfortowo. tą jakże krępującą sytuację przerwał tupot czyiś łapek. spojrzałam za mamę i ujrzałam młodego munsterlandera. to był najsłodszy pies jakiego kiedykolwiek widziałam. zasłoniłam otwarte usta dłonią i spojrzałam na mamę.
-możesz go wziąć, jest twój - mama się zaśmiała, a ja ostrożnie wzięłam go z podłogi. 
-przestań, pewnie wydałaś na niego fortunę - uwielbiałam psy, ale nie mogłabym go sobie przywłaszczyć. jestem tutaj od kilkunastu minut, a już dostaję od niej psa? trochę to dziwne, ale może to w ramach przeprosin za tą całą krzywdę, do której i tak nigdy się nie przyzna - jak się wabi? 
-to ty przestań. kupiłam go dla ciebie, więc sama go nazwij - spojrzałam na mamę z niedowierzaniem - chodź, wybierzesz sobie pokój. 
weszłyśmy schodami na piętro, gdzie był długi, czerwony korytarz, a po każdej jego stronie kilka drzwi. 
-na tym piętrze jest moja sypialnia, pokój Thomasa, 2 pokoje gościnne 3 łazienki i jeden wolny pokój, ale jest on praktycznie pusty. - skoro wolny, to chyba mogę go zobaczyć. podbiegłam na koniec korytarza i otworzyłam drzwi. w pokoju znajdowało się wielkie łóżko, lustro na całej wysokości jednej ze ścian i kilka szafek. na jednej komodzie stała wieża stereo. nic więcej nie potrzebowałam. pomieszczenie było w kolorach beżowo-niebieskich. niby nic takiego, ale moją uwagę przykuły ogromne okna w samym rogu pokoju, dzięki którym było można zobaczyć całe centrum Londynu.
-chcę ten pokój - stwierdziłam i odstawiłam psa na jasną podłogę - jest przepiękny - wzięłam swoje walizki, podłączyłam moją mp4 do urządzenia i zaczęłam się rozpakowywać. trochę pomęczyłam się z moimi ubraniami. spojrzałam na zegarek. było coś po 22. postanowiłam zostawić resztę bagaży na jutro. poszłam do łazienki i wzięłam odprężającą kąpiel, po czym udałam się do ciepłego łóżka. 

ze snu wyrwała mnie ślina, którą zostawiał na mojej dłoni szczeniak. 
-hej młody. już nie śpisz, hm? - wzięłam swoje >rzeczy< i poszłam do toalety się ogarnąć, po czym niepewnie zeszłam na dół szukając mamy, którą znalazłam po czasie w kuchni. 
-robię nam kanapki, jak chcesz to mi pomóż - czy ta kobieta nigdy nie przestaje się uśmiechać? wzięłam kilka kawałków i powtarzałam czynności za mamą. 
-mogę się o coś zapytać? 
-jasne, kochanie. o co chodzi? - mama spojrzała zaniepokojona, a ja uśmiechnęłam się na znak, że to nic takiego. 
-dlaczego masz tyle wolnych pokoi, tyle pięter, skoro mieszkasz tutaj tylko z Tom'em? 
-mam wynajem mieszkań na zimę - mama powiedziała to jakby to było normalne. 
-ale.. zimą ludzie chodzą po Twoim domu? tak po prostu? - spytałam zabierając talerz gotowych kanapek i położyłam je na stole w salonie. 
-nie - mama się zaśmiała - wejście do wynajmowanych pokoi jest z boku. z resztą pewnie sama w końcu zauważysz. 
zjedliśmy kolacje. nasze relacje nie były złe, wręcz przeciwnie. jak na 2 lata "przerwy" dogadywałyśmy się całkiem okej. siedzieliśmy najedzeni i wpatrywaliśmy się w jakiś film co jakiś czas rozmawiając na nowy temat. 
-wiesz już jak go nazwiesz? - Thomas spojrzał na munsterlandera. 
-Raki* - powiedziałam głaszcząc mojego nowego przyjaciela. mama i Tom zrobili dziwne miny, ale ja miałam to gdzieś - mam nadzieję, że przyniesie mi szczęście. 
-załatwiłam ci nad nim opiekę - spojrzałam na mamę pytającym wzrokiem - znalazłam ogłoszenie do opieki nad psem, zobacz - rodzicielka podała mi londyńskie pismo, w którym faktycznie znajdywał się taki artykuł 
-będziesz miała więcej czasu na chłopaków, w końcu są wakacje - Thomas zaśmiał się a ja nieoczekiwanie rzuciłam w niego poduszką. 
te wakacje zapowiadają się lepiej niż myślałam. 

* * * 
*Raki (wł. Rakki) - po japońsku znaczy "szczęściarz" 
munsterlander - jest to rasa psa. 

mam nadzieję, że rozdział nie jest nudny. 
kolejny pojawi się prawdopodobnie jutro. 
zapraszam na mojego aska, gdzie możecie zadawać mi pytania dot. tego opowiadania. 
w 2 rozdziale pojawi się nowa osoba :)












piątek, 17 października 2014

prolog

hej!
ciesze się, jeśli to czytasz, bo to oznacza, że ktoś jest zainteresowany moim świeżym opowiadaniem ;)

mam nadzieję, że jakoś uda mi się 'wybić' i, że nie będę pisała tego tylko dla siebie. już wcześniej pisałam opowiadanie, w którym głównymi bohaterami są 'Jade' i Harry, tylko chyba mi nie poszło.. nie byłam gotowa, ale teraz, gdy zostałam zainspirowana, myślę, że pójdzie mi lepiej :)

* * *
włącz to: XXX

siedziałam na rogu mojego łóżka i wpatrywałam się w pustą walizkę, która leżała przed moimi stopami, już kilka minut. nie miałam pojęcia jak to zacząć.. a może nie chciałam wiedzieć. nienawidzę się pakować, a szczególnie w miejsca, gdzie nie miałam najmniejszej ochoty jechać. ocknęłam się i podeszłam do otwartej szafy. zaczęłam z niej wyciągać pojedyncze ubrania i wkładałam je do walizki, którą pożyczył, a raczej dał, mi mój tata. gdy zabrałam się za pakowanie bielizny, otworzyły się drzwi do mojego pokoju.
-hej kochanie - ciepły, ojcowski uśmiech od razu poprawił mi humor - mam dla ciebie kakao.
-połóż na szafce, jak skończę to wypiję - kontynuowałam mój horror, pomimo tego, że zapach mojej ukochanej czekolady mnie męczył.
-myślisz, że zrobiłem nam kakao, żebyśmy je osobno wypili? - tata zmarszczył brwi, ale ja nie miałam ochoty na głupie, mało śmieszne gierki. wiedział, że ten wyjazd nie jest spełnieniem moich marzeń, więc to logiczne, że nie miałam humoru - nie zobaczę cię przez dwa miesiące, więc daj mi się nacieszyć tobą jeszcze trochę i wypij ze mną to kakao!
-przepraszam tato, ale nie mam ochoty. nawet nie jestem spakowana - powiedziałam z wyrzutem.
-ale.. kupiłem pianki - uśmiechnęłam się. okej, przekonał mnie.

siedzieliśmy na balkonie popijając czekoladę z piankami i wpatrywaliśmy się w zachodzące słońce. było tak przyjemnie, bajkowo.. niczego więcej do szczęścia nie potrzebowałam.
-tato, a gdybym tak...
-Holly, proszę cię, rozmawialiśmy o tym - tata był zmęczony moim nieustannym błaganiem, ale mi też nie było do śmiechu - jutro cię zawiozę i koniec gadania, jasne?
-ale dlaczego ty mi to robisz? czy jestem aż tak złą córką? - zrobiłam minę smutnego szczeniaczka.
-myszko, przecież wiesz, że to nie jest powodem. Twoja matka też ma do ciebie prawo, więc nie zabraniam jej się z tobą widywać. a ty masz ją kochać, mimo wszystko.
-właśnie nie ma do mnie prawa, dlatego mieszkam tutaj z tobą, a nie z nią.
-ciesz się, że jedziesz do niej tylko na wakacje - tata uśmiechnął się. brał tą całą sytuację na luźno, a ja tylko histeryzowałam. może i to prawda. może faktycznie nie potrzebnie się przejmuję. przeżyje te dwa miesiące u mamy i wrócę do mojego dawnego życia.
-dziękuję - szepnęłam po dłuższej chwili ciszy
-będzie dobrze, tego się trzymaj Holly. a teraz idź się pakuj, później do Ciebie zajrzę.
dopiłam do końca kakao i ruszyłam do pokoju, aby dalej się spakować. gdy skończyłam było kilka minut po godzinie 22, więc postanowiłam wziąć prysznic, po czym położyłam się spać.
* * * 
no. mam nadzieję, że mniej więcej wiadomo o co chodzi. rozdział pierwszy dodam jeszcze w ten weekend, możliwe, że drugi również się pojawi, ale nie obiecuję.
proszę zostawić po sobie jakiś znak, abym wiedziała, że mam dalej pisać :)






Szablon by S1K